poniedziałek, 25 lutego 2013

Heej ;*

Cześć kochani!
Wróciłam już z Krakowa. Było świetnie. Teraz koniec ferii i pora znów wrócić do szkoły. Na razie mam zaplanowane kilka sprawdzianów no i w ten piątek jadę na wojewódzki konkurs z polskiego - trzymajcie kciuki! :) - więc trochę brakuje mi czasu, żeby coś napisać. Jednakże obiecuję wam, tak obiecuję i przysięgam, że w weekend siadam do komputera i piszę dla was nowy rozdział, chociażby jakiś krótki, ale zawsze coś. :)
Życzę wam udanego tygodnia i pozdrawiam ! ;*

niedziela, 17 lutego 2013

Powiadomienie ;]

Dzisiaj wieczorem wyjeżdżam do Krakowa i wracam w sobotę rano. Tak więc w tym tygodniu nie pojawi się żaden nowy rozdział. Jak tylko wrócę postaram się coś napisać, ale nic nie obiecuję, bo zacznie się szkoła i przygotowuję się na wojewódzki konkurs z polskiego, który odbędzie się 1 marca. Trzymajcie za mnie kciuki :)
Jak będę miała czas w Krakowie to postaram się coś nabazgrać. :)
Miłej niedzieli. Buziaki ;*

sobota, 16 lutego 2013

#2

I mi­jając na drodze znak "Szczęście" z obawą roz­glądam się, czy nie zas­koczy mnie za­raz ko­lej­ny - "Roz­cza­rowa­nie" ... 
(sobota godz. 9:00)
            Nie spałam już od pół godziny. W mojej głowie cały czas pojawiały się obrazy z wczorajszego wieczora. Świetnie się bawiłam. Harry najpierw postawił mi moje ulubione ciasto – krówkę. Sobie wziął to samo, bo powiedział, że też je uwielbia. Cały czas mieliśmy jakiś temat rozmowy. Loczek nie pytał mnie o zajście w parku. Nie próbował wyciągnąć ze mnie informacji. Rozumiał, że nie mam ochoty o tym rozmawiać. Potem powoli ruszyliśmy w kierunku mojego domu. Chłopak cały czas starał się poprawić mi humor. Wygłupiał się, zaczepiał przechodniów i pytał, gdzie może znaleźć wieżę Eiffla. Ludzie dziwnie się na niego patrzyli, jakby dopiero co wyszedł z psychiatryka i zbywali jego pytanie. Miałam niezły ubaw. Nie znałam go długo, ale dobrze się czułam w jego towarzystwie, tak jakbyśmy byli dobrymi przyjaciółmi. Kiedy doszliśmy pod drzwi mojego domu, Harry wziął mój numer i przytulił mnie na pożegnanie. To był niesamowity dzień.
            Otworzyłam oczy. Przez okno sączyło się ostre światło słoneczne. Przymrużyłam powieki. Zwlokłam się z łóżka i wyjrzałam na zewnątrz. Termometr wskazywał 20 stopni.
- Jaka piękna pogoda! - ucieszyłam się. Bezchmurne niebo, zero deszczu i ciepłe powietrze to w Londynie rzadkość. Ubrałam się szybko w krótkie jeansowe spodenki oraz białą bluzkę na ramiączkach. Włosy rozczesałam i zostawiłam rozpuszczone. Zbiegłam do kuchni. Na stole czekały na mnie pyszne naleśniki z nutellą, które pochłonęłam w zawrotnym tempie i kartka od mamy: Pojechałam do pani Johnson. Wrócę jutro rano. Baw się dobrze. Mama xx :)
Pani Emily Johnson to bardzo dobra przyjaciółka mojej mamy. Mieszka sama z czwórką kotów. Pewnie któryś z nich ma znowu problemy żołądkowe i potrzebowała pomocy mojej mamy. Tak, wiem, wymiotujące koty – to obrzydliwe.
             Zaczęłam się zastanawiać, co mogę dzisiaj robić, gdy nagle usłyszałam sygnał przychodzącego sms-a. Wzięłam telefon do ręki i odczytałam wiadomość:
Otwórz mi drzwi, bo czekam i czekam.
Chyba ci się dzwonek zepsuł. Harry xx :)
Pobiegłam szybko do drzwi i je otworzyłam.
- Przepraszam. Całkiem zapomniałam, że ten dzwonek się zepsuł. Mieszkam sama z mamą i nigdy nie mam czasu, żeby go zreperować.
- W porządku. Mogę go potem naprawić, jeśli chcesz.
- Naprawdę? Dzięki.
- Pewnie. To żaden problem – uśmiechnął się.
- Ale masz słodkie dołeczki w policzkach!
- One wcale nie są słodkie, są okropne! - mruknął Harry i oblał się rumieńcem.
- Według mnie są słodkie – odparłam. - Wejdź do środka. Nie stójmy tak w progu.
- Nie, nie będę wchodził. Ubieraj buty, zabieram cię... gdzieś – wyszczerzył się.
- Już się boję – powiedziałam.
- Nie masz czego. To tylko moi znajo... - urwał. - No kurcze! Nie miałem tego mówić!
- Nie wiem co kombinujesz Styles, ale dobra. Poczekaj chwilę. Zaraz będę gotowa i możemy jechać.
            Pół godziny później staliśmy przed dość dużym domem.
- Co my tu robimy? - zapytałam.
- Chciałbym, żebyś poznała moich znajomych. Mogą wydawać się trochę dziwni, ale są naprawdę fajni – odpowiedział. Przestraszyłam się, bo co jeśli mnie nie zaakceptują. Harry zauważył, że się denerwuję, więc złapał mnie za rękę i mocno ścisnął.
- Będzie dobrze. Polubicie się. Zobaczysz – zapewnił mnie. Otworzył przede mną drzwi i weszliśmy do środka. Zastałam tam dziwny widok. Jeden chłopak siedział przed telewizorem, oglądał Toy Story i płakał. Drugi rzucał w niego popcornem. Trzeci krzyczał:
- Jak możesz tak marnować jedzenie! - i zbierał je z podłogi. Czwarty leżał na kanapie i jadł bitą śmietanę.
- Chłopaki! Ogarnijcie się! - usłyszałam głos Stylesa. Oni jak na komendę ustawili się przed nami w rządku.
- Poznajcie się. To jest Asia. A to Liam – Aha. Ten płaczący – pomyślałam.
- Zayn – wskazał na mulata, który przed chwilą jadł bitą śmietanę.
- To Niall, nasz głodomor, a to Louis.
- Miło nam cię poznać – powiedzieli chłopcy.
- Harry nam o tobie opowiadał – rzucił blondyn – Niall.
- Oo.. a co takiego wam o mnie opowiedział? - zapytałam. Zauważyłam, że Styles posyła chłopakowi mordujące spojrzenie.
- Może chcesz herbatki? - szybko zmienił temat.
- Chętnie. Idź zrobić, a oni powiedzą mi, co takiego na mój temat naopowiadałeś – zaśmiałam się.
- Chciałabyś. Teraz to nie odpuszczę cię na krok! - mrugnęłam do Nialla i zaczęłam pokazywać na migi, że potem ma mi powiedzieć. Styles to zauważył i powiedział:
- Konspirujesz za moimi plecami? O ty niewdzięczna! - krzyknął i zaczął mnie łaskotać. Zaczęłam się śmiać.
- Pomóżcie! - wołałam. Chłopacy od razu rzucili mi się na pomoc. Zayn złapał Harrego, przerzucił sobie przez ramię jak worek ziemniaków i pokierował się z nim na tyły domu. Pobiegłam za nim, żeby sprawdzić, co chce zrobić. Mulat wyszedł na dwór tylnymi drzwiami i wrzucił loczka do basenu. Harry wyglądał jak zmokły kurczak. Nie wytrzymałam i parsknęłam śmiechem.
- Odwdzięczę ci się kiedyś za to. Nie znasz dnia ani godziny – burknął, a mnie przyprawiło to o kolejny napad śmiechu. Chłopak poszedł się wysuszyć, a Liam włączył film i zaczęliśmy go razem oglądać. Po jakimś czasie Styles dołączył do nas. Świetnie bawiłam się w ich towarzystwie. Nie sądziłam, że na świecie istnieją jeszcze jacyś fajni chłopacy, którym można zaufać. Myliłam się. Właśnie znalazłam pięć takich wyjątków. 
_________________________________________________
No to jest drugi rozdział. Krótszy niż pierwszy i trochę nudny, wiem, ale jakoś ciężko mi się dzisiaj pisało, ale bardzo chciałam coś dla was napisać, bo jutro wieczorem wyjeżdżam do Krakowa. Wracam dopiero w sobotę, więc przez cały tydzień nic nie będę dodawać. :)
Jeśli się podoba to proszę o KOMENTARZE i klikajcie REAKCJE :)
Zapraszam was na blogi moich przyjaciółek:
Buziaki ;*

piątek, 15 lutego 2013

Imagin z Harrym ;]

Na poprawę humoru mojej Wiktorii :D
Jeśli się podoba proszę o KOMENTARZE i klikajcie REAKCJE ;]
Dziewczyna prosiła mnie o udostępnienie tego linku, więc wstawiam ;p
http://www.youtube.com/watch?v=3hBm9RDen6M
Buziaki ;*
___________________________________________________

         Kolejna kłótnia rodziców. Doszło już do tego, że sprzeczali się nawet o to, że tata schował kawę do złej szafki. Miałam dość słuchania tego. Wybiegłam z domu trzaskając przy tym drzwiami. Pokierowałam się w stronę parku. Usiadłam na starej, brudnej ławce. Czy oni wezmą rozwód? W końcu tak teraz rozwiązuje się problemy w małżeństwie – myślałam. Nagle usłyszałam czyiś śpiew. Wiedziałam, że jest to niedaleko. Poszłam za tajemniczym głosem w głąb parku. W pewnym momencie zobaczyłam chłopaka mniej więcej w moim wieku. Wokół niego stał tłum gapiów. Był ubrany w czarny, obcisły t-shirt i czarne spodnie. Na głowie miał burzę brązowych loków. W rękach trzymał gitarę, na której zawzięcie grał dołączając do tego śpiew. Miał cudowny głos. Postanowiłam podejść bliżej. Przyglądałam mu się dłuższą chwilę. Nagle nasze spojrzenia się skrzyżowały. Chłopak podszedł bliżej mnie i zaczął śpiewać:
One way or another, I'm gonna find ya'/W ten lub inny sposób zamierzam cię znaleźć
I'm gonna get ya', get ya', get ya', get ya'/ Zamierzam cię dostać, dostać
One way or another, I'm gonna win ya'/W ten lub inny sposób zamierzam cię wygrać
I'm gonna get ya', get ya', get ya', get ya'/ Zamierzam cię dostać, dostać
One way or another, I'm gonna see ya'/W ten lub inny sposób zamierzam cię zobaczyć I'm gonna meet ya', meet ya', meet ya', meet ya'/ Zamierzam cię spotkać, spotkać
One day, maybe next week/ Pewnego dnia, może w przyszłym tygodniu
I'm gonna meet ya'.....ah..../ Zamierzam cię spotkać
I will drive past your house/ Przejadę koło twojego domu
.....
Kiedy skończył, zauważyłam, że wszyscy patrzą na mnie. Na mojej twarzy pojawiły się wypieki. Teraz wiedziałam już na pewno, że śpiewał to dla mnie. Byłam trochę speszona, więc postanowiłam już iść. Posłałam chłopakowi lekki uśmiech, odwróciłam się na pięcie i pokierowałam w stronę domu. Całą drogę wydawało mi się, że ktoś mnie śledzi, ale kiedy tylko odwracałam się, nikogo za mną nie było. Gdy doszłam już przed drzwi mojego domu, ktoś lekko szturchnął mnie w ramię. Podskoczyłam.
- Przepraszam, że cię przestraszyłem – usłyszałam za sobą lekko zachrypnięty głos. Odwróciłam się. Stałam twarzą w twarz z chłopakiem z parku. - Jestem Harry, a ty?
- Wiktoria. Miło mi – odparłam. - Bardzo ładnie śpiewasz.
- Podobało ci się? - zapytał zaskoczony.
- Czemu się dziwisz? Masz wielki talent.
- Dziękuję – odpowiedział. Spojrzałam na zegarek.
- Przepraszam, ale jest już dość późno i muszę iść. Może jeszcze kiedyś się spotkamy? - uśmiechnęłam się nieśmiało.
- Pewnie – mruknął Harry. Odgarnął mi kosmyk włosów za ucho i delikatnie pocałował w policzek. Byłam zaskoczona. Pomachałam mu i szybko weszłam do domu. Pobiegłam do swojego pokoju, rzuciłam się na łóżko i przejechałam ręką po policzku.
- Znam go tylko kilka minut. To nic nie znaczyło – szepnęłam do siebie. Starałam się o nim nie myśleć, ale wciąż obrazy dotyczące Harrego pojawiały się w mojej głowie. Wreszcie zmęczona zasnęłam.
          Następnego dnia obudziły mnie odgłosy kolejnej kłótni rodziców. Spojrzałam na zegar stojący przy łóżku.
- O kurcze! Ósma! Zaspałam! - krzyknęłam. Szybko ubrałam się, umyłam zęby, wzięłam torbę z książkami i zbiegłam na dół. Nie zjadłam śniadania, bo nawet bym nie zdążyła. Rzuciłam tylko krótkie „pa” rodzicom i wyszłam. Pod drzwiami zobaczyłam piękną czerwoną różę. Była do niej dołączona karteczka:
Miłego dnia. Harry xx :)
Od razu poprawił mi się humor. Cały dzień chodziłam uśmiechnięta. Znajomi pytali mnie, czemu jestem taka szczęśliwa, a ja nie umiałam im odpowiedzieć. Po prostu byłam. Przez następny miesiąc codziennie znajdywałam jedną różę pod swoimi drzwiami. Wkładałam je do wazonu w swoim pokoju i podziwiałam. Czułam, że przynoszą mi szczęście. Były jak talizmany. W szkole miałam dobre oceny. Z nikim się nie kłóciłam. Byłam dla wszystkich miła, a przede wszystkim cały czas wesoła i szczęśliwa. Jednak pewnego dnia nie znalazłam róży pod swoimi drzwiami. Zrobiło mi się przykro. Nie mogłam się na niczym skupić. W szkole wpadła mi pierwsza jedynka i pożarłam się z moją najlepszą przyjaciółką o jakąś błahostkę, ale moja duma nie pozwalała mi pierwszej przeprosić. Zastanawiałam się, czy może Harremu coś się stało. A może znudziło mu się podrzucanie mi róż? Tak się zamyśliłam, że wpadłam na kogoś.
- Przepraszam – mruknęłam, wyminęłam tą osobę i poszłam dalej. Nawet nie spojrzałam, kto to był. Nagle ktoś złapał mnie za biodra i obrócił w swoją stronę. To był ON. Ze szczęścia rzuciłam mu się na szyję. W zasadzie go nie znałam, ale jednocześnie był mi tak bardzo bliski.
- Myślałam, że coś ci się stało! - powiedziałam.
- Tym razem postanowiłem zobaczyć cię osobiście – szepnął mi na ucho. Po plecach przeszły mnie przyjemne dreszcze. - Możesz już mnie puścić – zaśmiał się.
- Oj, przepraszam – speszyłam się.
- Nic się nie stało. Lubię się przytulać – wyszczerzył się. - Może przejdziemy się na spacer? - zaproponował.
- Poczekaj. Zaniosę tylko torbę do domu – powiedziałam i tak też zrobiłam.
          Godzinę później spacerowaliśmy po parku. Harry był niesamowity. Cały czas wygłupiał się i rozśmieszał mnie. Nie przejmował się, że inni ludzie dziwnie się patrzą. Był taki szalony, pełen życia. Podobał mi się jego uśmiech oraz zielone oczy, w których czaiły się iskierki radości. Nagle podbiegł do mnie, złapał w talii i zaczął kręcić się ze mną wokół własnej osi. Śmiałam się i krzyczałam wniebogłosy, żeby mnie postawił. W końcu to zrobił. Potem przybliżył się do mnie i spojrzał mi głęboko w oczy. Zatonęłam w jego pięknych, zielonych tęczówkach. Przejechał palcem wzdłuż linii mojej szczęki. Drugą ręką gładził mnie po policzku.
- Jesteś taka piękna – szepnął, po czym musnął delikatnie moje usta. Oddałam pocałunek i wplotłam palce w jego śliczne loczki. Po chwili oderwaliśmy się od siebie. Harry oparł głowę o moje czoło.
- Zostaniesz moją dziewczyną? - zapytał.
- Tak! - odpowiedziałam i jeszcze raz go pocałowałam. - To najpiękniejszy dzień w moim życiu! 

#1

Prob­lem ze świado­mością po­lega na tym, że two­ja przeszłość zaw­sze żyje gdzieś w to­bie. Jeśli zapędzisz psa do kąta i przes­traszysz go, to wyj­dzie z niego wilk i cię pogryzie. 
             Kolejny raz weszłam do przestronnego gabinetu. Po lewej było duże okno z widokiem na pobliski park. Pod ścianą stała skórzana kanapa w ciemnym odcieniu brązu. Kawałek przed nią stało biurko i krzesło, a na nim siedziała moja psycholog. Skinęła mi delikatnie głową. Odpowiedziałam jej tym samym. Wskazała mi ręką kanapę.
- Proszę usiądź. Jak w szkole?
- Beznadziejnie jak zawsze – odpowiedziałam znudzona.
- Znowu się z ciebie wyśmiewali? - zapytała pani Smith. Zacisnęłam zęby.
- Nie chcę o tym gadać! - krzyknęłam.
- Spokojnie. Chce ci tylko pomóc. Wiem, że to trudne, ale musisz ze mną porozmawiać.
- Nie – mruknęłam pod nosem.
- Dlaczego nie chcesz się otworzyć? Ciągle milczysz, zaprzeczasz, nic nie mówisz. Jedyne co wiem, to wersja twojej mamy. Chciałabym usłyszeć twoją. Spotykamy się już od dłuższego czasu. Możesz mi zaufać, naprawdę. Nikt się nie dowie tego, co mi powiesz. To zostanie między nami.
- A może ja nie chce pani pomocy?! - wybuchnęłam.
- Asiu, udajesz twardą, a wiem, że tam w środku bardzo to wszystko odczuwasz. Opowiedz mi o wszystkim, będzie ci łatwiej.
- Dlaczego wszyscy uważają, że potrzebuje pomocy?! Nie chcę współczucia i udawanej uprzejmości! Chce wreszcie normalnie żyć! Zostawić to wszystko za sobą, a pani mi w żaden sposób tego nie ułatwia! - byłam wściekła. Miałam już dość tej pani psycholog, ale moja mama uparła się, żeby zapisać mnie na sesje. Ta kobieta i tak mi nie pomaga. Muszę sobie poradzić z tym sama. Nikt nie może mi pomóc.
- Nie ma osoby, która potrafiłaby sama poradzić sobie z tym, co ją dręczy. Ludzie kryją się za pozorami. Mówią, że jest dobrze, a wcale tak nie jest. Ty robisz dokładnie to samo – stwierdziła pani Smith.
- Nic nie wie pani o tym, co czuję! – burknęłam.
- To może mi powiesz? Ja naprawdę chcę ci pomóc. Bardzo chcę ci pomóc, ale ty mi tego nie ułatwiasz – westchnęła pani psycholog. Była już zmęczona nieudanymi próbami dotarcia do mnie.
- Może jestem jakimś niezwykłym wyjątkiem? Poradziłam sobie z tym wszystkim SAMA – podkreśliłam to ostatnie słowo. - Nie chcę już do tego wracać.
- Naprawdę tak myślisz? Asiu, od roku przychodzisz do mnie i mówisz ciągle to samo – Poradziłam sobie z tym. Jednak widzę, jak to wszystko zżera cię od środka. Twoja mama poinformowała mnie o tym, że w nocy płakałaś oraz o tym, że dostała ze szkoły telefon. Dyrektor dzwonił i powiedział, że opuszczasz zajęcia, źle się zachowujesz, nie radzisz sobie na zajęciach i uczniowie ci dokuczają. Nie żyj złudzeniami. Nie okłamuj siebie, że wszystko jest w porządku, skoro tak nie jest! Chcesz ruszyć naprzód? To przyznaj się przed sobą, że cierpisz i pozwól sobie pomóc! Może chciałabyś zmienić szkołę? To by odseparowało cię od tych ludzi i ich wyzwisk. Pozwoliło w pewien sposób zapomnieć – zakończyła swój długi wywód pani Smith, po czym nastąpiło milczenie. Wsłuchiwałam się w tykanie zegara wiszącego na ścianie. Analizowałam każde słowo, wypowiedziane przez kobietę siedzącą przede mną. Może ona ma rację? Zgrywam zimną, niedostępną, a w środku ból rozrywa mnie na kawałeczki każdego dnia. Pora to przyznać przed sobą. W końcu po kilku minutach niezmąconej ciszy postanowiłam się odezwać:
- Nie wiem. Mieszkam tu już tyle lat i uczę się. Miałam tu zawsze dużo znajomych. Tylko po tym wszystkim odwrócili się ode mnie. Nie wierzyli mi, że to nieprawda. Zaufali temu dupkowi, którego nawet nie znali. On zawsze niszczył ludzi. W zasadzie nigdy mi to nie przeszkadzało, bo nie dotyczyło mnie. Chyba nawet tego nie zauważałam. Dopiero teraz... – głos uwiązł mi w gardle. Pomimo tego, że minął już rok nadal nie byłam wstanie o tym mówić. - Codziennie wieczorem płaczę. Po nocach nie śpię, bo myślę co ja takiego zrobiłam? Czy naprawdę jestem taka zła, że zasłużyłam na takie cierpienie? Gdybym wtedy podjęła inną decyzję... - kilka łez spłynęło mi po policzku na wspomnienie tego, co działo się jakiś czas temu. Teraz jest już trochę lepiej, ale... to nie to samo co kiedyś. Otarłam je szybko kciukiem. Wstydziłam się płakać przed innymi.
- Płakanie to nic złego. Nie jest wcale oznaką słabości. To znaczy, że jesteś człowiekiem, masz serce i uczucia. Każdy popełnia w życiu błędy, robi coś złego, ale to nie sprawia, że zasługuje na ból. Nikt na to nie zasługuje. Nie możesz myśleć, co by było gdyby, bo tego nie wiesz. Może byłoby jeszcze gorzej. Nie jesteśmy wstanie tego przewidzieć. Cierpienie często spotyka dobrych ludzi, ale trzeba umieć sobie z tym radzić, a ja ci w tym pomogę – powiedziała psycholog i spojrzała na zegarek. - Nasze dzisiejsze spotkanie dobiega końca. Cieszę się, że udało ci się trochę przede mną otworzyć. Chciałabym, żebyś spróbowała przygotować się do opowiedzenia tego, co ci się przydarzyło. Dasz radę?
- Spróbuję. Dziękuję pani za wysłuchanie mnie. To wiele dla mnie znaczy. Kiedy mam przyjść na kolejną wizytę? - zapytałam.
- Dziś jest piątek, więc w weekend odpocznij sobie. Obejrzyj jakiś dobry film, spędź czas z rodziną. Przyjdź w poniedziałek, zaraz po lekcjach.
- Dobrze. Do widzenia – pożegnałam się i opuściłam budynek. Poczułam ulgę, a może nawet odrobinę szczęścia. Jednak nie na długo. Po chwili ujrzałam moich szkolnych dręczycieli. Zaciągnęłam szybko na głowę kaptur mojej szarej bluzy i odwróciłam tyłem do nich. Miałam wielką nadzieję, że mnie nie zauważą. Nagle usłyszałam kpiący głos:
- Gdzie tak pędzisz kochanie? Może się trochę zabawimy? - Nic nie odpowiedziałam. Ruszyłam szybkim krokiem w stronę domu.
- Nie uciekaj ode mnie – krzyknął mój były chłopak. Reszta jego paczki wybuchła śmiechem na te słowa.
- Zostaw mnie – odparłam cicho. Strasznie się go bałam. Wiedziałam do czego jest zdolny.
- Jakiś problem? - usłyszałam za sobą lekko zachrypnięty głos. Odwróciłam się. Przede mną stał młody chłopak, prawdopodobnie w moim wieku. Zlustrowałam go wzrokiem. Miał na oko 185 cm wzrostu. Silny wiatr targał jego niesfornymi loczkami opadającymi dookoła twarzy. Patrzył na mnie swoimi zielonymi oczami, z których biła troska.
- Nie, poradzę sobie – odpowiedziałam.
- My tylko rozmawiamy – rzucił sarkastycznie Simon – mój ex.
- Daj sobie pomóc. Oni zrobią ci krzywdę. Chodź ze mną – szepnął nieznajomy. Mógł być kimkolwiek, nawet jakimś cholernym gwałcicielem, ale w tym momencie ufałam mu bardziej niż osobom stojącym dwa metry od nas.
- Dobrze. Proszę, pomóż mi. Zabierz mnie stąd. Gdziekolwiek – poprosiłam. Chłopak złapał mnie delikatnie pod rękę i zaczął prowadzić w stronę parku.
- A ty gdzie się wybierasz? Wracaj tu dziwko! - słyszałam za sobą krzyki. Nie wytrzymałam. Wyrwałam się nieznajomemu i pobiegłam szybko przed siebie. Usiadłam na najbliżej ławce, a łzy ciekły mi po twarzy. Co ja im takiego zrobiłam? Czy nawet po szkole nie mogą dać mi spokoju? Nagle poczułam ciepłą dłoń na swoim ramieniu. Chłopak w lokach przysiadł się do mnie i objął mnie ramieniem. Odsunęłam się trochę. Nie ufałam już ludziom. Wiedziałam, że każdy z nich zdolny jest mocno zranić drugą osobę. Chłopak jednak nie przejął się.
- Rozumiem, że tamte osoby cię skrzywdziły, ale mnie nie musisz się bać. Nie płacz, proszę. Nie warto marnować łez na takie świnie – próbował mnie pocieszyć.
- Tylko, że oni dokuczają mi każdego dnia. Nie mam już siły... na nic – odparłam. - Przepraszam. Nie powinnam mówić ci o swoich problemach. Pójdę już – wstałam i otarłam łzy rękawem bluzy.
- Nie przepraszaj. Nie masz za co. Chętnie cię wysłucham, jeśli chcesz się wygadać. Jestem Harry tak w ogóle.
- Nie chcę na razie o tym rozmawiać. Ja jestem Asia, miło mi – spróbowałam się uśmiechnąć, ale wyszedł z tego tylko krzywy grymas.
- Ładne imię, ale nie jesteś stąd prawda? - zapytał.
- Jestem z Polski, ale mieszkam tu już od kilkunastu lat. Przeprowadziłam się, bo mój tata dostał tu pracę.
- Nigdy nie byłem w Polsce, ale chciałbym tam kiedyś pojechać. Hmm.. może dasz się zaprosić na herbatę i ciastko? Poprawią ci humor. Tu niedaleko jest taka mała kawiarnia – zaproponował. Spojrzałam na zegarek. Była dopiero 17.
- Wiesz co? Chętnie – odpowiedziałam. Harry ucieszył się i ruszyliśmy w wyznaczone miejsce rozmawiając. 
__________________________________________________
Jeśli się podoba to proszę o KOMENTARZE albo klikajcie REAKCJE :)
To dla mnie bardzo dużo znaczy.
Zapraszam was też na blogi mojej przyjaciółki:
Buziaki ;*

środa, 13 lutego 2013

Imagin z Liamem ;]

Taki imagin napisany jakiś czas temu, na życzenie koleżanki :)
Chcecie nowe opowiadanie? Odpowiedzi w komentarzach :)
Jeśli przeczytaliście to kliknijcie chociaż reakcję jeśli nie macie czasu na komentarz. Prooooszę! :)
________________________________________________

            Wsiadłaś do autobusu i rozejrzałaś się za wolnym miejscem,
jednak takiego nie było. Stanęłaś więc na środku i trzymałaś się mocno poręczy. Nagle kierowca gwałtownie zahamował. Nie dałaś rady się utrzymać i wpadłaś na kolana jakiegoś chłopaka. Strasznie się zawstydziłaś. Rumieńce wypłynęły na twoją twarz.
- Matko, strasznie cię przepraszam! - powiedziałaś.
- Nic się nie stało – odpowiedział chłopak i szeroko się uśmiechnął, pokazując zęby. Był śliczny. Miał krótkie brązowe włosy i niesamowite czekoladowe oczy. Zapatrzyłaś się na niego.
- Co się tak patrzysz? Mam coś na twarzy? - zapytał speszony.
- Nie, nie – zaczęłaś się śmiać. - Chyba pora wstać z twoich kolan. Miło było cię poznać – wstałaś i pokierowałaś się w stronę wyjścia, bo dojeżdżałaś już do swojego przystanku. Wyszłaś z autobusu, a chłopak wyskoczył za tobą.
- Poczekaj! Nie wiem jak masz na imię! - odwróciłaś się i powiedziałaś:
- Aneta.
- Ja jestem Liam, miło mi. Spotkamy się jeszcze? - zapytał z nadzieją.
- Mam nadzieję, że tak – wyciągnęłaś małą karteczkę z torebki, zapisałaś tam swój numer i wcisnęłaś mu w rękę. - Zadzwoń, jeśli chcesz – powiedziałaś i ruszyłaś w stronę domu. Usłyszałaś krzyk chłopaka za sobą:
- Na pewno zadzwonię! - uśmiechnęłaś się do siebie i zniknęłaś za rogiem.

            Tydzień później wracałaś tym samym autobusem do domu. Na jednym z przystanków wsiadł ON. Szybko się odwróciłaś, żeby cię nie zobaczył, jednak zauważył cię.
- Hej Aneta! - nie odpowiedziałaś.
- Przepraszam, że nie zadzwoniłem, ale jak byłem u kolegi kartka wypadła mi z kieszeni. I wtedy on powiedział: „oo a co to jest? Telefon do dziewczyny?”, wziął ją, zgniótł i wrzucił do kibla. Zależało mi, żeby do ciebie zadzwonić, ale nie aż tak bardzo, żeby wyławiać kartkę z kibla. No i pewnie i tak bym z niej nic nie odczytał – zaczął się tłumaczyć. Parsknęłaś niepohamowanym śmiechem.
- Czyli już ci przeszło? - zapytał.
- Tak - uśmiechnęłaś się.
- No to zapraszam cię na spacer i ciasto.
- Zgoda – odpowiedziałaś. Wysiedliście z autobusu i poszliście do kawiarni. Świetnie wam się rozmawiało. Czułaś jakbyście znali się od bardzo dawna.

               Od tego czasu spotykaliście się tak prawie codziennie. Chodziliście na długie spacery. Wreszcie czułaś się doceniona. Liam był dla ciebie przyjacielem, jakiego nigdy nie miałaś. Mówiłaś mu o wszystkim, a on zawsze umiał cię wysłuchać i pocieszyć. Jednak był mały problem, zaczynałaś czuć do niego coś więcej. Z każdym dniem coraz bardziej się zakochiwałaś, ale bałaś się, że Liam nie odwzajemnia twoich uczuć i nie chciałaś psuć waszej przyjaźni.
               Minął rok, a twoja miłość do niego rosła coraz bardziej w siłę. Postanowiłaś, że wyznasz mu prawdę, a jeśli coś będzie nie tak, wyjedziesz. Ubrałaś się więc w swoją ulubioną koszulę w kratę, którą dostałaś od niego na urodziny. Pofalowałaś włosy i lekko się umalowałaś. Spojrzałaś w lustro:
- Dasz radę, Aneta! - powiedziałaś do swojego odbicia.
Wyszłaś z domu. Całą drogę denerwowałaś się. Umówiłaś się z Liamem w parku. Doszłaś na miejsce przed czasem. Usiadłaś na starej, trochę zniszczonej ławeczce. W oddali widziałaś dzieci bawiące się ze swoimi rodzicami i zwierzakami. Były takie szczęśliwe. Pomyślałaś sobie, że też kiedyś chciałabyś mieć taką małą pociechę. Nagle ktoś zakrył ci oczy. Usłyszałaś jego melodyjny głos:
- Zgadnij kto to!
- Któż by inny jak nie Liam? - odpowiedziałaś.
- Hmm... zła odpowiedź. Tu...eee ...
- Dobra. Już nie próbuj wymyślać, bo ci mózg wyparuje. I tak wiem, że to ty – powiedziałaś i uśmiechnęłaś się, ale od razu spoważniałaś, bo przypomniało ci się, po co tu przyszłaś.
- Ej, co się stało? - zapytał Liam.
- Muszę ci coś powiedzieć. Proszę, nie przerywaj mi. No więc .... Nie wiem jak mam to powiedzieć.
- Najlepiej wprost.
- Eh.. od czego by tu zacząć.
- Od początku poproszę – uśmiechnął się zachęcająco.
- No dobrze. Tak więc, poznaliśmy się w autobusie. Od tego wydarzenia minął już rok.....
- Wiem to Aneta. Nie ociągaj w bawełnę tylko mów.
- Prosiłam cię, żebyś mi nie przerywał!
- Przepraszam – powiedział z miną zbitego szczeniaczka. I jak mogłaś mu tego nie wybaczyć?
- No to znamy się już rok. Przez ten czas bardzo się z tobą zżyłam. Wiem, że jesteśmy tylko przyjaciółmi, ale ja muszę ci to powiedzieć, bo już nie wytrzymuję. Zakochałam się w tobie. Spędzając z tobą tyle czasu... po prosu sprawiłeś, że ... - przerwał ci pocałunkiem.
- Ja też się w tobie zakochałem. Nie chciałem ci tego wcześniej mówić, bałem się, że zniszczę naszą przyjaźń – powiedział i ponownie przyłożył swoje wargi do twoich ust. Zaczął padać deszcz, ale wam to nie przeszkadzało. Siedzieliście dalej na ławce, wtuleni w siebie, nie przejmując się niczym. Nie obchodziło was, że jutro będziecie chorzy. Najważniejsze było to, że się kochacie. Przysięgliście sobie, że już zawsze będziecie razem.

poniedziałek, 11 lutego 2013

Imagin z Harrym ;]


Teraz taki krótki imagin z Harrym dla mojej kochanej Wiktorii ;* Dziękuję za wszystko, że zawsze mnie wysłuchasz, pocieszysz i rozśmieszysz ! :D  Buziaki <3
______________________________________________________            
         Stałaś na szczycie Empire State Building. Był wieczór. Nie było żadnych ludzi wokół. Podeszłaś do krawędzi i spojrzałaś w dół. Miałaś lęk wysokości, ale nie przestraszyłaś się. Dziś mijał 3 rok odkąd jesteście razem. To właśnie na dachu tego budynku poznaliście się i mieliście swoją pierwszą randkę. Myślałaś, że on będzie o tym pamiętał, że wróci szybciej z trasy i przygotuje jakąś niespodziankę, ale myliłaś się. Nie odzywał się od tygodnia. Nawet nie zadzwonił.
Może ma kogoś innego? - pomyślałaś. Już od dłuższego czasu oddalał się do ciebie. Chodził na imprezy, w tabloidach plotkowano, że cię zdradza. Ciągle miał jakieś wywiady, próby, koncerty. Mówił, że zawsze będziesz na pierwszym miejscu, a potem cię zostawiał, bo szedł z kolegami do klubu. Nie raz bardzo cię ranił, ale wybaczałaś mu. Kochasz go nad życie. Nie wyobrażasz sobie życie bez niego. Jednak teraz jesteś coraz mniej pewna, czy jest to właściwy związek. Zaczęłaś nucić pod nosem:
And who do you think you are? *
Runnin' 'round leaving scars
Collecting your jar of hearts
And tearing love apart

Nagle poczułaś ciepłe ręce na swoich ramionach. Harry odgarnął ci włosy i szepnął na ucho:
- Przepraszam. Wiem, że myślałaś, że zapomniałem o naszej rocznicy, ale nie mógłbym. Przepraszam, że ostatnio cię trochę zaniedbałem, ale miałem dużo na głowie i przygotowywałem dla ciebie niespodziankę. Wybaczysz mi? - powiedział i musnął twoje usta.
- Oczywiście, że tak – odparłaś.
- A teraz spójrz tam – poprosił i wskazał na niebo nad wami. Zaczęły na nim wybuchać fajerweki w kształcie serc. Potem nadleciał mały samolot, zaczął robić kółka i zawijasy, by napisać wiadomość do ciebie: Wyjdziesz za mnie? Łzy zaczęły cieknąć po twojej twarzy. Byłaś przeszczęśliwa. Harry klęczał przed tobą z małym pierścionkiem z brylantem. Rzuciłaś mu się na szyję.
- Tak, pewnie, że tak. Kocham cię – powiedziałaś wtulona w niego.
- Ja też cię kocham – odpowiedział, pocałował cię namiętnie w usta i wsunął pierścionek na twój palec.


* I za kogo ty się masz?
Biegasz dookoła zostawiając blizny
Kolekcjonujesz swój słoik serc
I rozrywasz miłość na strzępy / Christina Perri – Jar of Hearts

sobota, 9 lutego 2013

Epilog

No to koniec tej historii. Mam nadzieję, że wam się spodobało to opowiadanie.
Dziękuję za tyle wejść i komentarzy. ;)
Może w najbliższym czasie napisze jakieś imaginy i tu wstawię. Jeszcze zobaczę. :)
A teraz epilog:
zanim zaczniesz czytać włącz to

http://ulub.pl/nhpdndkz3V/08-sciezka-8
__________________________________
            Kasia siedziała na parapecie okna wpatrzona w spadające powoli na ziemię płatki śniegu. Każda z nich była inna. Choć wszystkie wydają się takie sama, każda ma inny kształt. Tak jak ludzie. Niby tacy sami choć różni. Tego dnia mijało 5 lat od czasu wypadku i śmierci Liama. Kasia nadal tak naprawdę się z tym nie pogodziła. Jak co roku wyciągnęła list od niego i zaczęła czytać:
Droga Kasiu!
Nie wiem od czego zacząć. Jak ci to wszystko wyjaśnić. Może to co napiszę, będzie trochę chaotyczne, ale mam mętlik w głowie. Nie potrafię przelać na papier, tego co czuję. Od kiedy Zayn przyprowadził cię pierwszy raz do domu, wiedziałem do razu, że jesteś fajną dziewczyną. Idealną dla niego. Jesteś silna, piękna, mądra. Udało ci się przezwyciężyć przykre wiadomości od naszych fanek. Potrafisz wiele znieść. Mam nadzieję, że również to, co chcę ci teraz powiedzieć. W nocy przyszedł do nas lekarz. Oznajmił, że z Zaynem jest bardzo źle, potrzebuje przeszczepu serca. Od razu wiedziałem, co muszę zrobić. Co chcę zrobić. Przedyskutowałem to z Danielle, wszystko jej wytłumaczyłem. Było i będzie jej bardzo ciężko się z tym pogodzić, ale zrozumiała mnie. Postanowiłem oddać mu swoje serce. Nie będę mógł być już przy tobie osobiście, pocieszać cię, kiedy będzie ci źle, ale wiem, że sobie poradzisz. Będę się tobą opiekował z góry i czuwał nad tobą.
Moje serce bije teraz w ciele Zayna. Masz jakby nas obu w jednym ciele. Moim ostatnim życzeniem jest, żebyś się nie smuciła i dobrze opiekowała się Zaynem, chłopakami oraz Danielle, a także... moim synkiem, którego ona nosi pod sercem. Niech wie, że jego tatuś poświęcił się w imię miłości i przyjaźni i że bardzo go kocha. Dziękuję ci za wszystkie wspólnie spędzone chwilę. Cieszę się, że poznałem ciebie, chłopaków. Pamiętaj o mnie.
Na zawsze Twój przyjaciel
Liam

Łzy cały czas obficie ciekły po jej policzkach. Wspominała jak pocieszał ją i radził, kiedy miała problemy z fankami. Podczas pobytu u koleżanki, poza Londynem odwiedził ją, pomógł. Razem piekli ciastka, rzucali się mąką, a potem zajadali się gorącymi łakociami. Potem Liama bolał brzuch, a ostrzegała go, że nie ma jeść takich wypieków prosto z piekarnika. Uśmiechnęła się na to wspomnienie. Potem razem wybierali zdjęcia i przywieszali w pokoju Zayna. Pamiętała każdy szczegół, każdą chwilę spędzoną z nim. To był jej najlepszy przyjaciel. Czasami w nocy, kiedy wszyscy spali, szła na cmentarz i mówiła do niego. Była pewna, że ją słyszy, chociaż nie może odpowiedzieć. Opowiadała mu co się dzieje w domu, o jego małym synku, który z dnia na dzień jest większy i słodszy, taki podobny do tatusia. W ten sposób czuła, że nadal jest obok niej. Nagle ktoś położył ręce na jej ramionach.
- Może zejdziesz ze mną na dół do wszystkich? - zaproponował Zayn.
- Chętnie – odpowiedziała i obróciła się w jego kierunku. Objął ją mocno ramionami, a ona wdychała jego perfumy. Słuchała rytmu bicia jego serca, a w zasadzie serca Liama. Zeszli razem na dół. Byli tam wszyscy. Niall, Louis, Harry, Danielle i mały Tony. Miał już ponad 4 latka. Był uroczym dzieckiem.
- Jaki był mój tatuś? - zapytał.
- Twój tata był bardzo odważny. I musiał iść do nieba, żeby pomóc swoim przyjaciołom. Pięknie śpiewał. Masz po nim talent. Bardzo kocha twoją mamę i ciebie. Cały czas patrzy na was i pilnuje – powiedziała mu Kasia.
- Tęsknie za nim. Zawsze robił mi rano śniadania i pomagał szukać spodni – powiedział Niall.
- Pocieszał mnie po rozstaniu z Eleanor – wtrącił Louis.
- Pożyczał mi swój żel do włosów, kiedy kończył się mój – dodał Zayn.
- Zawsze nas uspokajał, jak za mocno szaleliśmy. Był taki dobry i opiekuńczy. Brakuje mi go – rzucił Harry.
- Nie potrafię o nim zapomnieć. Zastanawiam się, czy kiedyś będę u miała pokochać kogoś tak ja jego – powiedziała Danielle.
- Poradzimy sobie wszyscy, bo on czuwa nad nami i nie pozwoli, żebyśmy kiedykolwiek cierpieli, żeby stała nam się krzywda. Wiem to – odparła Kasia. Po czym wszyscy zrobili grupowy uścisk. Rozsiedli się na kanapach i włączyli ulubiony film Liama, a teraz również jego syna „Toy Story”.

Chapter 17

No to ostatni rozdział :)
Wkrótce pojawi się epilog.
_________________________________________

           Zayn długo nie wracał. Kasia zaczęła się martwić.
- Może powinnam do niego zadzwonić? - zapytała.
- Nie martw się. Na pewno wszystko jest w porządku. Może jest długa kolejka w sklepie albo spotkał fanki i rozdaje im autografy – uspokoiła ją Danielle.
- No może masz rację – powiedziała. W tym momencie zadzwonił jej telefon. Blondynka pomyślała, że to jej ukochany, ale na wyświetlaczu pojawił się nieznany numer. Odebrała.
- Halo? O Boże, nie wierze! - wybuchła niepohamowanym płaczem. Komórka wypadła jej z ręki i potoczyła się po podłodze. Kolana się pod nią ugięły i upadłaby na ziemię, gdyby nie to, że Liam ją przytrzymał.
- Co się stało?
- Zayn.. Zayn.. on.. - słowa nie chciały przejść jej przez gardło. Łzy cały czas ciurkiem ciekły po jej policzkach. - Miał wypadek... jest w szpitalu...
- Chłopcy zamówcie taksówkę i jedziemy tam. Kasiu, nie płacz. Wszystko będzie dobrze – powiedziała Danielle i mocno przytuliła dziewczynę.
           Godzinę później siedzieli pod salą. Nikt nie chciał im udzielić informacji. Kasia nie przestawała płakać. Obwiniała się o to, że nie pojechała z nim. Nagle podszedł do nich lekarz.
- Jesteście rodziną pana Malika?
- Nie, ja jestem jego dziewczyną – powiedziała załamana Kasia.
- Stan pani chłopaka jest bardzo ciężki. Wszystko okaże się w ciągu kilkunastu najbliższych godzin. Proszę jechać do domu, odpocząć. Nie pomoże pani swojemu ukochanemu, siedząc tu i marniejąc w oczach – oznajmił i poszedł do swojego gabinetu.
- Pan doktor ma rację. Jedź do domu, prześpij się. Jak tylko coś się zmieni od razu do ciebie zadzwonię. Obiecuję – powiedział Liam i mocno przytulił blondynkę. Ona przyjęła propozycję i udała się do domu.
            Położyła się w łóżku Zayna, przycisnęła do piersi bluzę pachnącą jeszcze jego perfumami i płakała. Tak bardzo bała się, że go straci. Nie wyobrażała sobie życia bez niego. Ciągle w jej głowie kłębiły się straszne obrazy wypadku i ciężko rannego mulata. Chociaż bardzo się starała, nie mogła wyprzeć ich z głowy, co jeszcze bardziej wzmagało jej płacz. Nie zauważyła nawet, kiedy ze zmęczenia zasnęła.
              Nad ranem, około 6 zerwała się z łóżka. Popatrzyła na telefon – żadnej wiadomości od Liama. Czemu jeszcze nie zadzwonił? - pomyślała. Ubrała się szybko, nie patrząc nawet co zakłada na siebie. Nie obchodziło ją jak wygląda. Nie była głodna. Chciała tylko jednego – być teraz przy Zaynie. Pół godziny później wbiegła do szpitala, wjechała windą na 3 piętro i rozejrzała się. Zobaczyła śpiących w dziwnych pozycjach przyjaciół. Jednak nie dostrzegła wśród nich Liama. Kiedy podeszła bliżej, zobaczyła, że wyglądają jakby płakali. Może stało się coś strasznego! - przeszło jej przez myśl. Delikatnie ich szturchnęła. Pierwszy obudził się Harry, a potem reszta.
- Gdzie jest Liam? - zapytała spokojnie. Chłopcy spojrzeli po sobie smutnym wzrokiem. Mocno zaciskali usta.
- Gdzie jest Liam? - starała się nie panikować Kasia. - Powiedzcie mi gdzie on jest! - krzyknęła i łzy pociekły po jej policzkach. Podeszła do niej Danielle, przytuliły się i razem płakały. Trwały w tym uścisku dłuższą chwilę.
- Dani, powiedz mi co się stało? Czemu nie ma tutaj Liama? Przecież powiedział mi, że będzie tu czuwał i da mi znać, jeśli coś się zmieni.
- Masz przeczytaj to. Wtedy wszystko zrozumiesz – powiedziała dziewczyna Liama i podała Kasi list. Blondynka otworzyła go trzęsącymi się rękami i powoli zaczęła czytać.
Droga Kasiu!
Nie wiem od czego zacząć. Jak ci to wszystko wyjaśnić. Może to co napiszę, będzie trochę chaotyczne, ale mam mętlik w głowie. Nie potrafię przelać na papier, tego co czuję. Od kiedy Zayn przyprowadził cię pierwszy raz do domu, wiedziałem do razu, że jesteś fajną dziewczyną. Idealną dla niego. Jesteś silna, piękna, mądra. Udało ci się przezwyciężyć przykre wiadomości od naszych fanek. Potrafisz wiele znieść. Mam nadzieję, że również to, co chcę ci teraz powiedzieć. W nocy przyszedł do nas lekarz. Oznajmił, że z Zaynem jest bardzo źle, potrzebuje przeszczepu serca. Od razu wiedziałem, co muszę zrobić. Co chcę zrobić. Przedyskutowałem to z Danielle, wszystko jej wytłumaczyłem. Było i będzie jej bardzo ciężko się z tym pogodzić, ale zrozumiała mnie. Postanowiłem oddać mu swoje serce. Nie będę mógł być już przy tobie osobiście, pocieszać cię, kiedy będzie ci źle, ale wiem, że sobie poradzisz. Będę się tobą opiekował z góry i czuwał nad tobą.
Moje serce bije teraz w ciele Zayna. Masz jakby nas obu w jednym ciele. Moim ostatnim życzeniem jest, żebyś się nie smuciła i dobrze opiekowała się Zaynem, chłopakami oraz Danielle, a także... moim synkiem, którego ona nosi pod sercem. Niech wie, że jego tatuś poświęcił się w imię miłości i przyjaźni i że bardzo go kocha. Dziękuję ci za wszystkie wspólnie spędzone chwilę. Cieszę się, że poznałem ciebie, chłopaków. Pamiętaj o mnie.
Na zawsze Twój przyjaciel
Liam
List wypadł jej z ręki na podłogę. Nie mogła w to uwierzyć. Uważała, że to ona powinna siedzieć tu całą noc, to ona powinna oddać Zaynowi swoje serce. Nie Liam, nie jej przyjaciel, który miał kochającą dziewczynę i spodziewał się dziecka o czym nawet nie wiedziała. Łzy znowu pociekły po jej twarzy, kolejny raz rzeźbiąc ślad na jej policzkach.
- Dlaczego on to zrobił? Przecież... Czemu nie mówiliście, że spodziewacie się dziecka?
- Bo ja powiedziałam mu o tym dopiero dzisiaj w nocy... Jakoś sobie poradzimy. Musimy... - powiedziała Dani i również zaczęła płakać. Kasia wiedziała, że musi być teraz dla niej wsparciem.
- Obiecuje Liam, że spełnię twoją prośbę – szepnęła i pozwoliła Danielle wtulić się w nią. Czuła, że to będzie bardzo ciężki okres w jej życiu, ale również, że sobie poradzi, bo Liam w nią wierzy i czuwa nad nią z góry. 

piątek, 8 lutego 2013

Chapter 16

Przewiduję jeszcze jeden rozdział i koniec ;)
A teraz macie następną część :)
_____________________________________________________
              Louis zszedł do kuchni. Zastał tam całujących się Kasię i Zayna.
- Ugh... proszę, nie tutaj. Od tego jest pokój.
- Nie przesadzaj. Też sobie kogoś znajdź – odpowiedział mu mulat i wytknął język. - A tak poza tym wszystkiego najlepszego stary! Dużo zdrowia, szczęścia, spełnienia marzeń i żebyś znalazł sobie drugą połówkę, bo zaczynasz zrzędzić!
- Wszystkiego najlepszego Louis i nie słuchaj tego głupka – dodała Kasia i przytuliła chłopaka.
- Dzięki za życzenia. Dziś wieczorem organizuję taką małą imprezkę. Mam nadzieję, że będziecie.
- Oczywiście, że tak. Z miłą chęcią – powiedziała blondynka.
- No to się cieszę, a teraz skoro mam urodziny, to mam do was prośbę. Idźcie się miziać gdzie indziej!-Kasia wybuchnęła śmiechem, złapała Zayna za rękę i pociągnęła go do pokoju. Jak tylko się tam znaleźli chłopak od razu przyciągnął ją do siebie. Położyli się na łóżku i zaczęli całować. Mulat błądził rękami po jej plecach, ramionach, a ona wplotła palce w jego włosy.
- Kochanie – przerwała tą chwilę Kasia.
- Tak?
- Musimy kupić jakiś prezent Tomlinsonowi.
- Tak w zasadzie to już mam coś dla niego – niechętnie wstał z łóżka i podszedł do szafy. Kiedy ją otworzył, Kasia wybuchnęła niepohamowanym śmiechem.
- To jest ten prezent? - zapytała.
- Tak. Wiesz, Louis lubi marchewki, więc postanowiłem kupić mu jedną wielką pluszową.
- Przecież to ma z 2 metry. Dziwnie mi się to... kojarzy. No ale na pewno mu się spodoba – powiedziała i znów parsknęła śmiechem.
- Wiesz co kochanie? Masz kosmate myśli – wyszczerzył się Zayn.
- Może troszkę – potwierdziła blondynka.
- To może powinniśmy coś z tym zrobić? - powiedział seksownym głosem chłopak. Ściągnął koszulkę i przybliżył się do dziewczyny.
- Może – odpowiedziała Kasia i pocałowała go w usta. Malik odgarnął jej włosy z szyi i zaczął składać delikatne pocałunki. W tym momencie do pokoju wparował Harry.
- No stary! Puka się! - krzyknął Zayn.
- Ups! Przepraszam. Trochę wam przeszkodziłem. Sorka. Może trójkącik? - poruszył znacząco brwiami.
- Nie? - odpowiedział lekko poirytowany mulat, a Kasia zachichotała. - Chcesz coś czy tak tylko celowo wbiegłeś, żeby nam przeszkodzić?
- Tak w zasadzie to chciałem spytać... - Malik posłał mu groźne spojrzenie. - W zasadzie to nic. Ja już lepiej pójdę – powiedział i szybko zmył się spokoju.
- To na czym skończyliśmy?
- Zayn, wiesz, że cię kocham, ale muszę jechać do swojego mieszkania po jakieś rzeczy, bo śpię u ciebie już od kilku dni i nie mam w co się ubrać. Muszę się jakoś wystroić na tą imprezę.
- Jak dla mnie mogłabyś nic nie zakładać – pokazał ząbki w uśmiechu.
- Chyba jednak wolę coś na siebie założyć, wiesz.
- No jak tam sobie chcesz.
- Jesteś głupkiem – zaśmiała się Kasia.
- No wiesz co? Obrażam się – powiedział Zayn i udał obrażonego.
- Oj, nie obrażaj się. Jesteś moim kochanym głupkiem i bardzo mocno cię kocham. Już się nie gniewaj – prosiła i przypieczętowała to namiętnym pocałunkiem.
- To chodź, zawiozę cię do twojego mieszkania – zaproponował mulat. - Poczekaj tylko coś na siebie narzucę.
             Kilka godzin później impreza trwała w najlepsze. W salonie siedzieli Harry, Niall, Liam ze swoją dziewczyną Danielle, Kasia, Zayn i oczywiście solenizant. Louisowi bardzo spodobała się wielka marchewka i szybko pobiegł ją schować do swojego pokoju. Od reszty dostał dwie koszulki w paski, płytę swojego ulubionego zespołu i film „Jak zostać królem”. Z wszystkiego bardzo się cieszył. Kasia poznała Danielle i świetnie się z nią dogadywała choć znały się zaledwie dwie godziny. Wspólnie plotkowały o chłopakach, Dani opowiadała blondynce o swojej pracy i pasji do tańczenia. W pewnym momencie zabrakło alkoholu. Zayn jako, że jeszcze nie wypił ani kropelki zaproponował, że pojedzie do sklepu.
- Pojadę z tobą – zaproponowała Kasia.
- Nie trzeba. To zajmie mi tylko chwilkę. Idź porozmawiaj z Danielle, a nim się obejrzyj ja będę już z powrotem.
- No dobrze – powiedziała i pocałowała go mocno. Był dla niej wszystkim i chciała z nim spędzać każdą możliwą chwilę. W jego towarzystwie czuła się ważna i potrzebna. Sprawiał, że uśmiech pojawiał się na jej twarzy, a problemy się nie liczyły.
               Zayn odpalił samochód, włączył światła i odjechał z podjazdu. Kierował się w stronę najbliższego z sklepu. Ruch nie był zbyt duży. Zaparkował pod sklepem, szybko kupił potrzebne produkty, żeby jak najszybciej znaleźć się z powrotem przy swojej ukochanej. Był już prawie przy domu, gdy nagle na ulicę wyleciała piłka a zaraz za nią wybiegła mała dziewczynka. Wiedział, że nie zdąży wyhamować, więc szybko odbił samochodem w drugą stronę. Pomimo małego ruchu, nie miał szczęścia i z naprzeciwka nadjeżdżał z dużą szybkością samochód. Nie zdążył nic zrobić. Można było słyszeć tylko pisk opon i huk zderzających się samochodów, który rozniósł się po ulicy.