Cześć kochani!
Wróciłam już z Krakowa. Było świetnie. Teraz koniec ferii i pora znów wrócić do szkoły. Na razie mam zaplanowane kilka sprawdzianów no i w ten piątek jadę na wojewódzki konkurs z polskiego - trzymajcie kciuki! :) - więc trochę brakuje mi czasu, żeby coś napisać. Jednakże obiecuję wam, tak obiecuję i przysięgam, że w weekend siadam do komputera i piszę dla was nowy rozdział, chociażby jakiś krótki, ale zawsze coś. :)
Życzę wam udanego tygodnia i pozdrawiam ! ;*
poniedziałek, 25 lutego 2013
niedziela, 17 lutego 2013
Powiadomienie ;]
Dzisiaj wieczorem wyjeżdżam do Krakowa i wracam w sobotę rano. Tak więc w tym tygodniu nie pojawi się żaden nowy rozdział. Jak tylko wrócę postaram się coś napisać, ale nic nie obiecuję, bo zacznie się szkoła i przygotowuję się na wojewódzki konkurs z polskiego, który odbędzie się 1 marca. Trzymajcie za mnie kciuki :)
Jak będę miała czas w Krakowie to postaram się coś nabazgrać. :)
Miłej niedzieli. Buziaki ;*
Jak będę miała czas w Krakowie to postaram się coś nabazgrać. :)
Miłej niedzieli. Buziaki ;*
sobota, 16 lutego 2013
#2
I mijając na drodze znak "Szczęście" z obawą rozglądam się, czy nie zaskoczy mnie zaraz kolejny - "Rozczarowanie" ...
(sobota
godz. 9:00)
Nie
spałam już od pół godziny. W mojej głowie cały czas
pojawiały się obrazy z wczorajszego wieczora. Świetnie się
bawiłam. Harry najpierw postawił mi moje ulubione ciasto –
krówkę. Sobie wziął to samo, bo powiedział, że też je
uwielbia. Cały czas mieliśmy jakiś temat rozmowy. Loczek nie pytał mnie o zajście w parku. Nie próbował wyciągnąć ze mnie
informacji. Rozumiał, że nie mam ochoty o tym rozmawiać. Potem
powoli ruszyliśmy w kierunku mojego domu. Chłopak cały czas starał
się poprawić mi humor. Wygłupiał się, zaczepiał przechodniów
i pytał, gdzie może znaleźć wieżę Eiffla. Ludzie dziwnie się
na niego patrzyli, jakby dopiero co wyszedł z psychiatryka i zbywali
jego pytanie. Miałam niezły ubaw. Nie znałam go długo, ale dobrze
się czułam w jego towarzystwie, tak jakbyśmy byli dobrymi
przyjaciółmi. Kiedy doszliśmy pod drzwi mojego domu, Harry
wziął mój numer i przytulił mnie na pożegnanie. To był
niesamowity dzień.
Otworzyłam
oczy. Przez okno sączyło się ostre światło słoneczne.
Przymrużyłam powieki. Zwlokłam się z łóżka i wyjrzałam
na zewnątrz. Termometr wskazywał 20 stopni.
-
Jaka piękna pogoda! - ucieszyłam się. Bezchmurne niebo, zero
deszczu i ciepłe powietrze to w Londynie rzadkość. Ubrałam się
szybko w krótkie jeansowe spodenki oraz białą bluzkę na
ramiączkach. Włosy rozczesałam i zostawiłam rozpuszczone.
Zbiegłam do kuchni. Na stole czekały na mnie pyszne naleśniki z
nutellą, które pochłonęłam w zawrotnym tempie i kartka od
mamy: Pojechałam
do pani Johnson. Wrócę jutro rano. Baw się dobrze. Mama xx
:)
Pani
Emily Johnson to bardzo dobra przyjaciółka mojej mamy.
Mieszka sama z czwórką kotów. Pewnie któryś z
nich ma znowu problemy żołądkowe i potrzebowała pomocy mojej
mamy. Tak, wiem, wymiotujące koty – to obrzydliwe.
Zaczęłam
się zastanawiać, co mogę dzisiaj robić, gdy nagle usłyszałam
sygnał przychodzącego sms-a. Wzięłam telefon do ręki i
odczytałam wiadomość:
Otwórz
mi drzwi, bo czekam i czekam.
Chyba
ci się dzwonek zepsuł. Harry xx :)
Pobiegłam szybko do drzwi i je otworzyłam.
-
Przepraszam. Całkiem zapomniałam, że ten dzwonek się zepsuł.
Mieszkam sama z mamą i nigdy nie mam czasu, żeby go zreperować.
-
W porządku. Mogę go potem naprawić, jeśli chcesz.
-
Naprawdę? Dzięki.
-
Pewnie. To żaden problem – uśmiechnął się.
-
Ale masz słodkie dołeczki w policzkach!
-
One wcale nie są słodkie, są okropne! - mruknął Harry i oblał
się rumieńcem.
-
Według mnie są słodkie – odparłam. - Wejdź do środka. Nie
stójmy tak w progu.
-
Nie, nie będę wchodził. Ubieraj buty, zabieram cię... gdzieś –
wyszczerzył się.
-
Już się boję – powiedziałam.
-
Nie masz czego. To tylko moi znajo... - urwał. - No kurcze! Nie
miałem tego mówić!
-
Nie wiem co kombinujesz Styles, ale dobra. Poczekaj chwilę. Zaraz
będę gotowa i możemy jechać.
Pół
godziny później staliśmy przed dość dużym domem.
-
Co my tu robimy? - zapytałam.
-
Chciałbym, żebyś poznała moich znajomych. Mogą wydawać się
trochę dziwni, ale są naprawdę fajni – odpowiedział.
Przestraszyłam się, bo co jeśli mnie nie zaakceptują. Harry
zauważył, że się denerwuję, więc złapał mnie za rękę i
mocno ścisnął.
-
Będzie dobrze. Polubicie się. Zobaczysz – zapewnił mnie.
Otworzył przede mną drzwi i weszliśmy do środka. Zastałam tam
dziwny widok. Jeden chłopak siedział przed telewizorem, oglądał
Toy Story i płakał. Drugi rzucał w niego popcornem. Trzeci
krzyczał:
-
Jak możesz tak marnować jedzenie! - i zbierał je z podłogi.
Czwarty leżał na kanapie i jadł bitą śmietanę.
-
Chłopaki! Ogarnijcie się! - usłyszałam głos Stylesa. Oni jak na
komendę ustawili się przed nami w rządku.
-
Poznajcie się. To jest Asia. A to Liam – Aha. Ten płaczący –
pomyślałam.
-
Zayn – wskazał na mulata, który przed chwilą jadł bitą
śmietanę.
-
To Niall, nasz głodomor, a to Louis.
-
Miło nam cię poznać – powiedzieli chłopcy.
-
Harry nam o tobie opowiadał – rzucił blondyn – Niall.
-
Oo.. a co takiego wam o mnie opowiedział? - zapytałam. Zauważyłam,
że Styles posyła chłopakowi mordujące spojrzenie.
-
Może chcesz herbatki? - szybko zmienił temat.
-
Chętnie. Idź zrobić, a oni powiedzą mi, co takiego na mój
temat naopowiadałeś – zaśmiałam się.
-
Chciałabyś. Teraz to nie odpuszczę cię na krok! - mrugnęłam do
Nialla i zaczęłam pokazywać na migi, że potem ma mi powiedzieć.
Styles to zauważył i powiedział:
-
Konspirujesz za moimi plecami? O ty niewdzięczna! - krzyknął i
zaczął mnie łaskotać. Zaczęłam się śmiać.
-
Pomóżcie! - wołałam. Chłopacy od razu rzucili mi się na
pomoc. Zayn złapał Harrego, przerzucił sobie przez ramię jak
worek ziemniaków i pokierował się z nim na tyły domu.
Pobiegłam za nim, żeby sprawdzić, co chce zrobić. Mulat wyszedł
na dwór tylnymi drzwiami i wrzucił loczka do basenu. Harry
wyglądał jak zmokły kurczak. Nie wytrzymałam i parsknęłam
śmiechem.
-
Odwdzięczę ci się kiedyś za to. Nie znasz dnia ani godziny –
burknął, a mnie przyprawiło to o kolejny napad śmiechu. Chłopak
poszedł się wysuszyć, a Liam włączył film i zaczęliśmy go
razem oglądać. Po jakimś czasie Styles dołączył do nas.
Świetnie bawiłam się w ich towarzystwie. Nie sądziłam, że na
świecie istnieją jeszcze jacyś fajni chłopacy, którym
można zaufać. Myliłam się. Właśnie znalazłam pięć takich
wyjątków.
_________________________________________________
No to jest drugi rozdział. Krótszy niż pierwszy i trochę nudny, wiem, ale jakoś ciężko mi się dzisiaj pisało, ale bardzo chciałam coś dla was napisać, bo jutro wieczorem wyjeżdżam do Krakowa. Wracam dopiero w sobotę, więc przez cały tydzień nic nie będę dodawać. :)
Jeśli się podoba to proszę o KOMENTARZE i klikajcie REAKCJE :)
Zapraszam was na blogi moich przyjaciółek:
Buziaki ;*
piątek, 15 lutego 2013
Imagin z Harrym ;]
Na poprawę humoru mojej Wiktorii :D
Jeśli się podoba proszę o KOMENTARZE i klikajcie REAKCJE ;]
Dziewczyna prosiła mnie o udostępnienie tego linku, więc wstawiam ;p
http://www.youtube.com/watch?v=3hBm9RDen6M
Buziaki ;*
___________________________________________________
Jeśli się podoba proszę o KOMENTARZE i klikajcie REAKCJE ;]
Dziewczyna prosiła mnie o udostępnienie tego linku, więc wstawiam ;p
http://www.youtube.com/watch?v=3hBm9RDen6M
Buziaki ;*
___________________________________________________
Kolejna
kłótnia rodziców. Doszło już do tego, że sprzeczali
się nawet o to, że tata schował kawę do złej szafki. Miałam
dość słuchania tego. Wybiegłam z domu trzaskając przy tym
drzwiami. Pokierowałam się w stronę parku. Usiadłam na starej,
brudnej ławce. Czy oni wezmą rozwód? W końcu tak teraz
rozwiązuje się problemy w małżeństwie – myślałam. Nagle
usłyszałam czyiś śpiew. Wiedziałam, że jest to niedaleko.
Poszłam za tajemniczym głosem w głąb parku. W pewnym momencie
zobaczyłam chłopaka mniej więcej w moim wieku. Wokół niego
stał tłum gapiów. Był ubrany w czarny, obcisły t-shirt i
czarne spodnie. Na głowie miał burzę brązowych loków. W
rękach trzymał gitarę, na której zawzięcie grał
dołączając do tego śpiew. Miał cudowny głos. Postanowiłam
podejść bliżej. Przyglądałam mu się dłuższą chwilę. Nagle
nasze spojrzenia się skrzyżowały. Chłopak podszedł bliżej mnie
i zaczął śpiewać:
One
way or another, I'm gonna find ya'/W ten lub inny sposób
zamierzam cię znaleźć
I'm gonna get ya', get ya', get ya', get ya'/ Zamierzam cię dostać, dostać
One way or another, I'm gonna win ya'/W ten lub inny sposób zamierzam cię wygrać
I'm gonna get ya', get ya', get ya', get ya'/ Zamierzam cię dostać, dostać
One way or another, I'm gonna see ya'/W ten lub inny sposób zamierzam cię zobaczyć I'm gonna meet ya', meet ya', meet ya', meet ya'/ Zamierzam cię spotkać, spotkać
One day, maybe next week/ Pewnego dnia, może w przyszłym tygodniu
I'm gonna meet ya'.....ah..../ Zamierzam cię spotkać
I'm gonna get ya', get ya', get ya', get ya'/ Zamierzam cię dostać, dostać
One way or another, I'm gonna win ya'/W ten lub inny sposób zamierzam cię wygrać
I'm gonna get ya', get ya', get ya', get ya'/ Zamierzam cię dostać, dostać
One way or another, I'm gonna see ya'/W ten lub inny sposób zamierzam cię zobaczyć I'm gonna meet ya', meet ya', meet ya', meet ya'/ Zamierzam cię spotkać, spotkać
One day, maybe next week/ Pewnego dnia, może w przyszłym tygodniu
I'm gonna meet ya'.....ah..../ Zamierzam cię spotkać
I
will drive past your house/ Przejadę koło twojego domu
.....
Kiedy
skończył, zauważyłam, że wszyscy patrzą na mnie. Na mojej
twarzy pojawiły się wypieki. Teraz wiedziałam już na pewno, że
śpiewał to dla mnie. Byłam trochę speszona, więc postanowiłam
już iść. Posłałam chłopakowi lekki uśmiech, odwróciłam
się na pięcie i pokierowałam w stronę domu. Całą drogę
wydawało mi się, że ktoś mnie śledzi, ale kiedy tylko odwracałam
się, nikogo za mną nie było. Gdy doszłam już przed drzwi mojego
domu, ktoś lekko szturchnął mnie w ramię. Podskoczyłam.
-
Przepraszam, że cię przestraszyłem – usłyszałam za sobą lekko
zachrypnięty głos. Odwróciłam się. Stałam twarzą w twarz
z chłopakiem z parku. - Jestem Harry, a ty?
-
Wiktoria. Miło mi – odparłam. - Bardzo ładnie śpiewasz.
-
Podobało ci się? - zapytał zaskoczony.
-
Czemu się dziwisz? Masz wielki talent.
-
Dziękuję – odpowiedział. Spojrzałam na zegarek.
-
Przepraszam, ale jest już dość późno i muszę iść. Może
jeszcze kiedyś się spotkamy? - uśmiechnęłam się nieśmiało.
-
Pewnie – mruknął Harry. Odgarnął mi kosmyk włosów za
ucho i delikatnie pocałował w policzek. Byłam zaskoczona.
Pomachałam mu i szybko weszłam do domu. Pobiegłam do swojego
pokoju, rzuciłam się na łóżko i przejechałam ręką po
policzku.
-
Znam go tylko kilka minut. To nic nie znaczyło – szepnęłam do
siebie. Starałam się o nim nie myśleć, ale wciąż obrazy
dotyczące Harrego pojawiały się w mojej głowie. Wreszcie zmęczona
zasnęłam.
Następnego
dnia obudziły mnie odgłosy kolejnej kłótni rodziców.
Spojrzałam na zegar stojący przy łóżku.
-
O kurcze! Ósma! Zaspałam! - krzyknęłam. Szybko ubrałam
się, umyłam zęby, wzięłam torbę z książkami i zbiegłam na
dół. Nie zjadłam śniadania, bo nawet bym nie zdążyła.
Rzuciłam tylko krótkie „pa” rodzicom i wyszłam. Pod
drzwiami zobaczyłam piękną czerwoną różę. Była do niej
dołączona karteczka:
Miłego
dnia. Harry xx :)
Od
razu poprawił mi się humor. Cały dzień chodziłam uśmiechnięta.
Znajomi pytali mnie, czemu jestem taka szczęśliwa, a ja nie umiałam
im odpowiedzieć. Po prostu byłam. Przez następny miesiąc
codziennie znajdywałam jedną różę pod swoimi drzwiami.
Wkładałam je do wazonu w swoim pokoju i podziwiałam. Czułam, że
przynoszą mi szczęście. Były jak talizmany. W szkole miałam
dobre oceny. Z nikim się nie kłóciłam. Byłam dla
wszystkich miła, a przede wszystkim cały czas wesoła i szczęśliwa.
Jednak pewnego dnia nie znalazłam róży pod swoimi drzwiami.
Zrobiło mi się przykro. Nie mogłam się na niczym skupić. W
szkole wpadła mi pierwsza jedynka i pożarłam się z moją
najlepszą przyjaciółką o jakąś błahostkę, ale moja duma
nie pozwalała mi pierwszej przeprosić. Zastanawiałam się, czy
może Harremu coś się stało. A może znudziło mu się podrzucanie
mi róż? Tak się zamyśliłam, że wpadłam na kogoś.
-
Przepraszam – mruknęłam, wyminęłam tą osobę i poszłam dalej.
Nawet nie spojrzałam, kto to był. Nagle ktoś złapał mnie za
biodra i obrócił w swoją stronę. To był ON. Ze szczęścia
rzuciłam mu się na szyję. W zasadzie go nie znałam, ale
jednocześnie był mi tak bardzo bliski.
-
Myślałam, że coś ci się stało! - powiedziałam.
-
Tym razem postanowiłem zobaczyć cię osobiście – szepnął mi na
ucho. Po plecach przeszły mnie przyjemne dreszcze. - Możesz już
mnie puścić – zaśmiał się.
-
Oj, przepraszam – speszyłam się.
-
Nic się nie stało. Lubię się przytulać – wyszczerzył się. -
Może przejdziemy się na spacer? - zaproponował.
-
Poczekaj. Zaniosę tylko torbę do domu – powiedziałam i tak też
zrobiłam.
Godzinę
później spacerowaliśmy po parku. Harry był niesamowity.
Cały czas wygłupiał się i rozśmieszał mnie. Nie przejmował
się, że inni ludzie dziwnie się patrzą. Był taki szalony, pełen
życia. Podobał mi się jego uśmiech oraz zielone oczy, w których
czaiły się iskierki radości. Nagle podbiegł do mnie, złapał w
talii i zaczął kręcić się ze mną wokół własnej osi.
Śmiałam się i krzyczałam wniebogłosy, żeby mnie postawił. W
końcu to zrobił. Potem przybliżył się do mnie i spojrzał mi
głęboko w oczy. Zatonęłam w jego pięknych, zielonych tęczówkach.
Przejechał palcem wzdłuż linii mojej szczęki. Drugą ręką
gładził mnie po policzku.
-
Jesteś taka piękna – szepnął, po czym musnął delikatnie moje
usta. Oddałam pocałunek i wplotłam palce w jego śliczne loczki.
Po chwili oderwaliśmy się od siebie. Harry oparł głowę o moje
czoło.
-
Zostaniesz moją dziewczyną? - zapytał.
-
Tak! - odpowiedziałam i jeszcze raz go pocałowałam. - To
najpiękniejszy dzień w moim życiu!
#1
Problem ze świadomością polega na tym, że twoja przeszłość zawsze żyje gdzieś w tobie. Jeśli zapędzisz psa do kąta i przestraszysz go, to wyjdzie z niego wilk i cię pogryzie.
Kolejny
raz weszłam do przestronnego gabinetu. Po lewej było duże okno z
widokiem na pobliski park. Pod ścianą stała skórzana kanapa
w ciemnym odcieniu brązu. Kawałek przed nią stało biurko i
krzesło, a na nim siedziała moja psycholog. Skinęła mi delikatnie
głową. Odpowiedziałam jej tym samym. Wskazała mi ręką kanapę.
-
Proszę usiądź. Jak w szkole?
-
Beznadziejnie jak zawsze – odpowiedziałam znudzona.
-
Znowu się z ciebie wyśmiewali? - zapytała pani Smith. Zacisnęłam
zęby.
-
Nie chcę o tym gadać! - krzyknęłam.
-
Spokojnie. Chce ci tylko pomóc. Wiem, że to trudne, ale
musisz ze mną porozmawiać.
-
Nie – mruknęłam pod nosem.
-
Dlaczego nie chcesz się otworzyć? Ciągle milczysz, zaprzeczasz,
nic nie mówisz. Jedyne co wiem, to wersja twojej mamy.
Chciałabym usłyszeć twoją. Spotykamy się już od dłuższego
czasu. Możesz mi zaufać, naprawdę. Nikt się nie dowie tego, co mi
powiesz. To zostanie między nami.
-
A może ja nie chce pani pomocy?! - wybuchnęłam.
-
Asiu, udajesz twardą, a wiem, że tam w środku bardzo to wszystko
odczuwasz. Opowiedz mi o wszystkim, będzie ci łatwiej.
-
Dlaczego wszyscy uważają, że potrzebuje pomocy?! Nie chcę
współczucia i udawanej uprzejmości! Chce wreszcie normalnie
żyć! Zostawić to wszystko za sobą, a pani mi w żaden sposób
tego nie ułatwia! - byłam wściekła. Miałam już dość tej pani
psycholog, ale moja mama uparła się, żeby zapisać mnie na sesje.
Ta kobieta i tak mi nie pomaga. Muszę sobie poradzić z tym sama.
Nikt nie może mi pomóc.
-
Nie ma osoby, która potrafiłaby sama poradzić sobie z tym,
co ją dręczy. Ludzie kryją się za pozorami. Mówią, że
jest dobrze, a wcale tak nie jest. Ty robisz dokładnie to samo –
stwierdziła pani Smith.
-
Nic nie wie pani o tym, co czuję! – burknęłam.
-
To może mi powiesz? Ja naprawdę chcę ci pomóc. Bardzo chcę
ci pomóc, ale ty mi tego nie ułatwiasz – westchnęła pani
psycholog. Była już zmęczona nieudanymi próbami dotarcia do
mnie.
-
Może jestem jakimś niezwykłym wyjątkiem? Poradziłam sobie z tym
wszystkim SAMA – podkreśliłam to ostatnie słowo. - Nie chcę już
do tego wracać.
-
Naprawdę tak myślisz? Asiu, od roku przychodzisz do mnie i mówisz
ciągle to samo – Poradziłam sobie z tym. Jednak widzę, jak to
wszystko zżera cię od środka. Twoja mama poinformowała mnie o
tym, że w nocy płakałaś oraz o tym, że dostała ze szkoły
telefon. Dyrektor dzwonił i powiedział, że opuszczasz zajęcia,
źle się zachowujesz, nie radzisz sobie na zajęciach i uczniowie ci
dokuczają. Nie żyj złudzeniami. Nie okłamuj siebie, że wszystko
jest w porządku, skoro tak nie jest! Chcesz ruszyć naprzód?
To przyznaj się przed sobą, że cierpisz i pozwól sobie
pomóc! Może chciałabyś zmienić szkołę? To by
odseparowało cię od tych ludzi i ich wyzwisk. Pozwoliło w pewien
sposób zapomnieć – zakończyła swój długi wywód
pani Smith, po czym nastąpiło milczenie. Wsłuchiwałam się w
tykanie zegara wiszącego na ścianie. Analizowałam każde słowo,
wypowiedziane przez kobietę siedzącą przede mną. Może ona ma
rację? Zgrywam zimną, niedostępną, a w środku ból rozrywa
mnie na kawałeczki każdego dnia. Pora to przyznać przed sobą. W
końcu po kilku minutach niezmąconej ciszy postanowiłam się
odezwać:
-
Nie wiem. Mieszkam tu już tyle lat i uczę się. Miałam tu zawsze
dużo znajomych. Tylko po tym wszystkim odwrócili się ode
mnie. Nie wierzyli mi, że to nieprawda. Zaufali temu dupkowi,
którego nawet nie znali. On zawsze niszczył ludzi. W zasadzie
nigdy mi to nie przeszkadzało, bo nie dotyczyło mnie. Chyba nawet
tego nie zauważałam. Dopiero teraz... – głos uwiązł mi w
gardle. Pomimo tego, że minął już rok nadal nie byłam wstanie o
tym mówić. - Codziennie wieczorem płaczę. Po nocach nie
śpię, bo myślę co ja takiego zrobiłam? Czy naprawdę jestem taka
zła, że zasłużyłam na takie cierpienie? Gdybym wtedy podjęła
inną decyzję... - kilka łez spłynęło mi po policzku na
wspomnienie tego, co działo się jakiś czas temu. Teraz jest już
trochę lepiej, ale... to nie to samo co kiedyś. Otarłam je szybko
kciukiem. Wstydziłam się płakać przed innymi.
-
Płakanie to nic złego. Nie jest wcale oznaką słabości. To
znaczy, że jesteś człowiekiem, masz serce i uczucia. Każdy
popełnia w życiu błędy, robi coś złego, ale to nie sprawia, że
zasługuje na ból. Nikt na to nie zasługuje. Nie możesz
myśleć, co by było gdyby, bo tego nie wiesz. Może byłoby jeszcze
gorzej. Nie jesteśmy wstanie tego przewidzieć. Cierpienie często
spotyka dobrych ludzi, ale trzeba umieć sobie z tym radzić, a ja ci
w tym pomogę – powiedziała psycholog i spojrzała na zegarek. -
Nasze dzisiejsze spotkanie dobiega końca. Cieszę się, że udało
ci się trochę przede mną otworzyć. Chciałabym, żebyś
spróbowała przygotować się do opowiedzenia tego, co ci się
przydarzyło. Dasz radę?
-
Spróbuję. Dziękuję pani za wysłuchanie mnie. To wiele dla
mnie znaczy. Kiedy mam przyjść na kolejną wizytę? - zapytałam.
-
Dziś jest piątek, więc w weekend odpocznij sobie. Obejrzyj jakiś
dobry film, spędź czas z rodziną. Przyjdź w poniedziałek, zaraz
po lekcjach.
-
Dobrze. Do widzenia – pożegnałam się i opuściłam budynek.
Poczułam ulgę, a może nawet odrobinę szczęścia. Jednak nie na
długo. Po chwili ujrzałam moich szkolnych dręczycieli. Zaciągnęłam
szybko na głowę kaptur mojej szarej bluzy i odwróciłam
tyłem do nich. Miałam wielką nadzieję, że mnie nie zauważą.
Nagle usłyszałam kpiący głos:
-
Gdzie tak pędzisz kochanie? Może się trochę zabawimy? - Nic nie odpowiedziałam. Ruszyłam szybkim krokiem w stronę
domu.
-
Nie uciekaj ode mnie – krzyknął mój były chłopak. Reszta
jego paczki wybuchła śmiechem na te słowa.
-
Zostaw mnie – odparłam cicho. Strasznie się go bałam. Wiedziałam
do czego jest zdolny.
-
Jakiś problem? - usłyszałam za sobą lekko zachrypnięty głos.
Odwróciłam się. Przede mną stał młody chłopak,
prawdopodobnie w moim wieku. Zlustrowałam go wzrokiem. Miał na oko
185 cm wzrostu. Silny wiatr targał jego niesfornymi loczkami
opadającymi dookoła twarzy. Patrzył na mnie swoimi zielonymi
oczami, z których biła troska.
-
Nie, poradzę sobie – odpowiedziałam.
-
My tylko rozmawiamy – rzucił sarkastycznie Simon – mój
ex.
-
Daj sobie pomóc. Oni zrobią ci krzywdę. Chodź ze mną –
szepnął nieznajomy. Mógł być kimkolwiek, nawet jakimś
cholernym gwałcicielem, ale w tym momencie ufałam mu bardziej niż
osobom stojącym dwa metry od nas.
-
Dobrze. Proszę, pomóż mi. Zabierz mnie stąd. Gdziekolwiek –
poprosiłam. Chłopak złapał mnie delikatnie pod rękę i zaczął
prowadzić w stronę parku.
-
A ty gdzie się wybierasz? Wracaj tu dziwko! - słyszałam za sobą
krzyki. Nie wytrzymałam. Wyrwałam się nieznajomemu i pobiegłam
szybko przed siebie. Usiadłam na najbliżej ławce, a łzy ciekły
mi po twarzy. Co ja im takiego zrobiłam? Czy nawet po szkole nie
mogą dać mi spokoju? Nagle poczułam ciepłą dłoń na swoim
ramieniu. Chłopak w lokach przysiadł się do mnie i objął mnie
ramieniem. Odsunęłam się trochę. Nie ufałam już ludziom.
Wiedziałam, że każdy z nich zdolny jest mocno zranić drugą
osobę. Chłopak jednak nie przejął się.
-
Rozumiem, że tamte osoby cię skrzywdziły, ale mnie nie musisz się
bać. Nie płacz, proszę. Nie warto marnować łez na takie świnie
– próbował mnie pocieszyć.
-
Tylko, że oni dokuczają mi każdego dnia. Nie mam już siły... na
nic – odparłam. - Przepraszam. Nie powinnam mówić ci o
swoich problemach. Pójdę już – wstałam i otarłam łzy
rękawem bluzy.
-
Nie przepraszaj. Nie masz za co. Chętnie cię wysłucham, jeśli
chcesz się wygadać. Jestem Harry tak w ogóle.
-
Nie chcę na razie o tym rozmawiać. Ja jestem Asia, miło mi –
spróbowałam się uśmiechnąć, ale wyszedł z tego tylko
krzywy grymas.
-
Ładne imię, ale nie jesteś stąd prawda? - zapytał.
-
Jestem z Polski, ale mieszkam tu już od kilkunastu lat.
Przeprowadziłam się, bo mój tata dostał tu pracę.
-
Nigdy nie byłem w Polsce, ale chciałbym tam kiedyś pojechać.
Hmm.. może dasz się zaprosić na herbatę i ciastko? Poprawią ci
humor. Tu niedaleko jest taka mała kawiarnia – zaproponował.
Spojrzałam na zegarek. Była dopiero 17.
-
Wiesz co? Chętnie – odpowiedziałam. Harry ucieszył się i
ruszyliśmy w wyznaczone miejsce rozmawiając.
__________________________________________________
Jeśli się podoba to proszę o KOMENTARZE albo klikajcie REAKCJE :)
To dla mnie bardzo dużo znaczy.
Zapraszam was też na blogi mojej przyjaciółki:
Buziaki ;*
środa, 13 lutego 2013
Imagin z Liamem ;]
Taki imagin napisany jakiś czas temu, na życzenie koleżanki :)
Chcecie nowe opowiadanie? Odpowiedzi w komentarzach :)
Jeśli przeczytaliście to kliknijcie chociaż reakcję jeśli nie macie czasu na komentarz. Prooooszę! :)
________________________________________________
- Nic się nie stało – odpowiedział chłopak i szeroko się uśmiechnął, pokazując zęby. Był śliczny. Miał krótkie brązowe włosy i niesamowite czekoladowe oczy. Zapatrzyłaś się na niego.
- Co się tak patrzysz? Mam coś na twarzy? - zapytał speszony.
- Nie, nie – zaczęłaś się śmiać. - Chyba pora wstać z twoich kolan. Miło było cię poznać – wstałaś i pokierowałaś się w stronę wyjścia, bo dojeżdżałaś już do swojego przystanku. Wyszłaś z autobusu, a chłopak wyskoczył za tobą.
- Poczekaj! Nie wiem jak masz na imię! - odwróciłaś się i powiedziałaś:
- Aneta.
- Ja jestem Liam, miło mi. Spotkamy się jeszcze? - zapytał z nadzieją.
- Mam nadzieję, że tak – wyciągnęłaś małą karteczkę z torebki, zapisałaś tam swój numer i wcisnęłaś mu w rękę. - Zadzwoń, jeśli chcesz – powiedziałaś i ruszyłaś w stronę domu. Usłyszałaś krzyk chłopaka za sobą:
- Na pewno zadzwonię! - uśmiechnęłaś się do siebie i zniknęłaś za rogiem.
- Przepraszam, że nie zadzwoniłem, ale jak byłem u kolegi kartka wypadła mi z kieszeni. I wtedy on powiedział: „oo a co to jest? Telefon do dziewczyny?”, wziął ją, zgniótł i wrzucił do kibla. Zależało mi, żeby do ciebie zadzwonić, ale nie aż tak bardzo, żeby wyławiać kartkę z kibla. No i pewnie i tak bym z niej nic nie odczytał – zaczął się tłumaczyć. Parsknęłaś niepohamowanym śmiechem.
- Czyli już ci przeszło? - zapytał.
- Tak - uśmiechnęłaś się.
- No to zapraszam cię na spacer i ciasto.
- Zgoda – odpowiedziałaś. Wysiedliście z autobusu i poszliście do kawiarni. Świetnie wam się rozmawiało. Czułaś jakbyście znali się od bardzo dawna.
- Któż by inny jak nie Liam? - odpowiedziałaś.
- Hmm... zła odpowiedź. Tu...eee ...
- Dobra. Już nie próbuj wymyślać, bo ci mózg wyparuje. I tak wiem, że to ty – powiedziałaś i uśmiechnęłaś się, ale od razu spoważniałaś, bo przypomniało ci się, po co tu przyszłaś.
- Ej, co się stało? - zapytał Liam.
- Muszę ci coś powiedzieć. Proszę, nie przerywaj mi. No więc .... Nie wiem jak mam to powiedzieć.
- Najlepiej wprost.
- Eh.. od czego by tu zacząć.
- Od początku poproszę – uśmiechnął się zachęcająco.
- No dobrze. Tak więc, poznaliśmy się w autobusie. Od tego wydarzenia minął już rok.....
- Wiem to Aneta. Nie ociągaj w bawełnę tylko mów.
- Prosiłam cię, żebyś mi nie przerywał!
- Przepraszam – powiedział z miną zbitego szczeniaczka. I jak mogłaś mu tego nie wybaczyć?
- No to znamy się już rok. Przez ten czas bardzo się z tobą zżyłam. Wiem, że jesteśmy tylko przyjaciółmi, ale ja muszę ci to powiedzieć, bo już nie wytrzymuję. Zakochałam się w tobie. Spędzając z tobą tyle czasu... po prosu sprawiłeś, że ... - przerwał ci pocałunkiem.
- Ja też się w tobie zakochałem. Nie chciałem ci tego wcześniej mówić, bałem się, że zniszczę naszą przyjaźń – powiedział i ponownie przyłożył swoje wargi do twoich ust. Zaczął padać deszcz, ale wam to nie przeszkadzało. Siedzieliście dalej na ławce, wtuleni w siebie, nie przejmując się niczym. Nie obchodziło was, że jutro będziecie chorzy. Najważniejsze było to, że się kochacie. Przysięgliście sobie, że już zawsze będziecie razem.
Chcecie nowe opowiadanie? Odpowiedzi w komentarzach :)
Jeśli przeczytaliście to kliknijcie chociaż reakcję jeśli nie macie czasu na komentarz. Prooooszę! :)
________________________________________________
Wsiadłaś do autobusu i rozejrzałaś
się za wolnym miejscem,
jednak takiego nie było. Stanęłaś więc na środku i trzymałaś się mocno poręczy. Nagle kierowca gwałtownie zahamował. Nie dałaś rady się utrzymać i wpadłaś na kolana jakiegoś chłopaka. Strasznie się zawstydziłaś. Rumieńce wypłynęły na twoją twarz.
- Matko, strasznie cię przepraszam!
- powiedziałaś.jednak takiego nie było. Stanęłaś więc na środku i trzymałaś się mocno poręczy. Nagle kierowca gwałtownie zahamował. Nie dałaś rady się utrzymać i wpadłaś na kolana jakiegoś chłopaka. Strasznie się zawstydziłaś. Rumieńce wypłynęły na twoją twarz.
- Nic się nie stało – odpowiedział chłopak i szeroko się uśmiechnął, pokazując zęby. Był śliczny. Miał krótkie brązowe włosy i niesamowite czekoladowe oczy. Zapatrzyłaś się na niego.
- Co się tak patrzysz? Mam coś na twarzy? - zapytał speszony.
- Nie, nie – zaczęłaś się śmiać. - Chyba pora wstać z twoich kolan. Miło było cię poznać – wstałaś i pokierowałaś się w stronę wyjścia, bo dojeżdżałaś już do swojego przystanku. Wyszłaś z autobusu, a chłopak wyskoczył za tobą.
- Poczekaj! Nie wiem jak masz na imię! - odwróciłaś się i powiedziałaś:
- Aneta.
- Ja jestem Liam, miło mi. Spotkamy się jeszcze? - zapytał z nadzieją.
- Mam nadzieję, że tak – wyciągnęłaś małą karteczkę z torebki, zapisałaś tam swój numer i wcisnęłaś mu w rękę. - Zadzwoń, jeśli chcesz – powiedziałaś i ruszyłaś w stronę domu. Usłyszałaś krzyk chłopaka za sobą:
- Na pewno zadzwonię! - uśmiechnęłaś się do siebie i zniknęłaś za rogiem.
Tydzień później wracałaś
tym samym autobusem do domu. Na jednym z przystanków wsiadł
ON. Szybko się odwróciłaś, żeby cię nie zobaczył, jednak
zauważył cię.
- Hej Aneta! - nie odpowiedziałaś.- Przepraszam, że nie zadzwoniłem, ale jak byłem u kolegi kartka wypadła mi z kieszeni. I wtedy on powiedział: „oo a co to jest? Telefon do dziewczyny?”, wziął ją, zgniótł i wrzucił do kibla. Zależało mi, żeby do ciebie zadzwonić, ale nie aż tak bardzo, żeby wyławiać kartkę z kibla. No i pewnie i tak bym z niej nic nie odczytał – zaczął się tłumaczyć. Parsknęłaś niepohamowanym śmiechem.
- Czyli już ci przeszło? - zapytał.
- Tak - uśmiechnęłaś się.
- No to zapraszam cię na spacer i ciasto.
- Zgoda – odpowiedziałaś. Wysiedliście z autobusu i poszliście do kawiarni. Świetnie wam się rozmawiało. Czułaś jakbyście znali się od bardzo dawna.
Od tego czasu spotykaliście się tak
prawie codziennie. Chodziliście na długie spacery. Wreszcie czułaś
się doceniona. Liam był dla ciebie przyjacielem, jakiego nigdy nie
miałaś. Mówiłaś mu o wszystkim, a on zawsze umiał cię
wysłuchać i pocieszyć. Jednak był mały problem, zaczynałaś
czuć do niego coś więcej. Z każdym dniem coraz bardziej się
zakochiwałaś, ale bałaś się, że Liam nie odwzajemnia twoich
uczuć i nie chciałaś psuć waszej przyjaźni.
Minął rok, a twoja miłość do
niego rosła coraz bardziej w siłę. Postanowiłaś, że wyznasz mu
prawdę, a jeśli coś będzie nie tak, wyjedziesz. Ubrałaś się
więc w swoją ulubioną koszulę w kratę, którą dostałaś
od niego na urodziny. Pofalowałaś włosy i lekko się umalowałaś.
Spojrzałaś w lustro:
- Dasz radę, Aneta! - powiedziałaś
do swojego odbicia.
Wyszłaś z domu. Całą drogę
denerwowałaś się. Umówiłaś się z Liamem w parku. Doszłaś
na miejsce przed czasem. Usiadłaś na starej, trochę zniszczonej
ławeczce. W oddali widziałaś dzieci bawiące się ze swoimi
rodzicami i zwierzakami. Były takie szczęśliwe. Pomyślałaś
sobie, że też kiedyś chciałabyś mieć taką małą pociechę.
Nagle ktoś zakrył ci oczy. Usłyszałaś jego melodyjny głos:
- Zgadnij kto to!- Któż by inny jak nie Liam? - odpowiedziałaś.
- Hmm... zła odpowiedź. Tu...eee ...
- Dobra. Już nie próbuj wymyślać, bo ci mózg wyparuje. I tak wiem, że to ty – powiedziałaś i uśmiechnęłaś się, ale od razu spoważniałaś, bo przypomniało ci się, po co tu przyszłaś.
- Ej, co się stało? - zapytał Liam.
- Muszę ci coś powiedzieć. Proszę, nie przerywaj mi. No więc .... Nie wiem jak mam to powiedzieć.
- Najlepiej wprost.
- Eh.. od czego by tu zacząć.
- Od początku poproszę – uśmiechnął się zachęcająco.
- No dobrze. Tak więc, poznaliśmy się w autobusie. Od tego wydarzenia minął już rok.....
- Wiem to Aneta. Nie ociągaj w bawełnę tylko mów.
- Prosiłam cię, żebyś mi nie przerywał!
- Przepraszam – powiedział z miną zbitego szczeniaczka. I jak mogłaś mu tego nie wybaczyć?
- No to znamy się już rok. Przez ten czas bardzo się z tobą zżyłam. Wiem, że jesteśmy tylko przyjaciółmi, ale ja muszę ci to powiedzieć, bo już nie wytrzymuję. Zakochałam się w tobie. Spędzając z tobą tyle czasu... po prosu sprawiłeś, że ... - przerwał ci pocałunkiem.
- Ja też się w tobie zakochałem. Nie chciałem ci tego wcześniej mówić, bałem się, że zniszczę naszą przyjaźń – powiedział i ponownie przyłożył swoje wargi do twoich ust. Zaczął padać deszcz, ale wam to nie przeszkadzało. Siedzieliście dalej na ławce, wtuleni w siebie, nie przejmując się niczym. Nie obchodziło was, że jutro będziecie chorzy. Najważniejsze było to, że się kochacie. Przysięgliście sobie, że już zawsze będziecie razem.
poniedziałek, 11 lutego 2013
Imagin z Harrym ;]
Teraz taki krótki imagin z Harrym dla mojej kochanej Wiktorii ;* Dziękuję za wszystko, że zawsze mnie wysłuchasz, pocieszysz i rozśmieszysz ! :D Buziaki <3
______________________________________________________
Stałaś na szczycie Empire State
Building. Był wieczór. Nie było żadnych ludzi wokół.
Podeszłaś do krawędzi i spojrzałaś w dół. Miałaś lęk
wysokości, ale nie przestraszyłaś się. Dziś mijał 3 rok odkąd
jesteście razem. To właśnie na dachu tego budynku poznaliście się
i mieliście swoją pierwszą randkę. Myślałaś, że on będzie o
tym pamiętał, że wróci szybciej z trasy i przygotuje jakąś
niespodziankę, ale myliłaś się. Nie odzywał się od tygodnia.
Nawet nie zadzwonił.
Może ma kogoś innego? -
pomyślałaś. Już od dłuższego czasu oddalał się do ciebie.
Chodził na imprezy, w tabloidach plotkowano, że cię zdradza.
Ciągle miał jakieś wywiady, próby, koncerty. Mówił,
że zawsze będziesz na pierwszym miejscu, a potem cię zostawiał,
bo szedł z kolegami do klubu. Nie raz bardzo cię ranił, ale
wybaczałaś mu. Kochasz go nad życie. Nie wyobrażasz sobie życie
bez niego. Jednak teraz jesteś coraz mniej pewna, czy jest to
właściwy związek. Zaczęłaś nucić pod nosem:
And
who do you think you are? *
Runnin' 'round leaving scars
Collecting your jar of hearts
And tearing love apart
Runnin' 'round leaving scars
Collecting your jar of hearts
And tearing love apart
Nagle poczułaś ciepłe ręce na swoich ramionach. Harry odgarnął ci włosy i szepnął na ucho:
-
Przepraszam. Wiem, że myślałaś, że zapomniałem o naszej
rocznicy, ale nie mógłbym. Przepraszam, że ostatnio cię
trochę zaniedbałem, ale miałem dużo na głowie i przygotowywałem
dla ciebie niespodziankę. Wybaczysz mi? - powiedział i musnął
twoje usta.
-
Oczywiście, że tak – odparłaś.
- A
teraz spójrz tam – poprosił i wskazał na niebo nad wami.
Zaczęły na nim wybuchać fajerweki w kształcie serc. Potem
nadleciał mały samolot, zaczął robić kółka i zawijasy, by napisać
wiadomość do ciebie: Wyjdziesz za mnie? Łzy zaczęły cieknąć po
twojej twarzy. Byłaś przeszczęśliwa. Harry klęczał przed tobą
z małym pierścionkiem z brylantem. Rzuciłaś mu się na szyję.
- Tak,
pewnie, że tak. Kocham cię – powiedziałaś wtulona w niego.
- Ja też
cię kocham – odpowiedział, pocałował cię namiętnie w usta i
wsunął pierścionek na twój palec.
* I
za kogo ty się masz?
Biegasz dookoła zostawiając blizny
Kolekcjonujesz swój słoik serc
I rozrywasz miłość na strzępy / Christina Perri – Jar of Hearts
Biegasz dookoła zostawiając blizny
Kolekcjonujesz swój słoik serc
I rozrywasz miłość na strzępy / Christina Perri – Jar of Hearts
sobota, 9 lutego 2013
Epilog
No to koniec tej historii. Mam nadzieję, że wam się spodobało to opowiadanie.
Dziękuję za tyle wejść i komentarzy. ;)
Może w najbliższym czasie napisze jakieś imaginy i tu wstawię. Jeszcze zobaczę. :)
A teraz epilog:
zanim zaczniesz czytać włącz to
http://ulub.pl/nhpdndkz3V/08-sciezka-8
Dziękuję za tyle wejść i komentarzy. ;)
Może w najbliższym czasie napisze jakieś imaginy i tu wstawię. Jeszcze zobaczę. :)
A teraz epilog:
zanim zaczniesz czytać włącz to
http://ulub.pl/nhpdndkz3V/08-sciezka-8
__________________________________
Kasia
siedziała na parapecie okna wpatrzona w spadające powoli na ziemię
płatki śniegu. Każda z nich była inna. Choć wszystkie wydają
się takie sama, każda ma inny kształt. Tak jak ludzie. Niby tacy
sami choć różni. Tego dnia mijało 5 lat od czasu wypadku i
śmierci Liama. Kasia nadal tak naprawdę się z tym nie pogodziła.
Jak co roku wyciągnęła list od niego i zaczęła czytać:
Droga
Kasiu!
Nie
wiem od czego zacząć. Jak ci to wszystko wyjaśnić. Może to co
napiszę, będzie trochę chaotyczne, ale mam mętlik w głowie. Nie
potrafię przelać na papier, tego co czuję. Od kiedy Zayn
przyprowadził cię pierwszy raz do domu, wiedziałem do razu, że
jesteś fajną dziewczyną. Idealną dla niego. Jesteś silna,
piękna, mądra. Udało ci się przezwyciężyć przykre wiadomości
od naszych fanek. Potrafisz wiele znieść. Mam nadzieję, że
również to, co chcę ci teraz powiedzieć. W nocy przyszedł
do nas lekarz. Oznajmił, że z Zaynem jest bardzo źle, potrzebuje
przeszczepu serca. Od razu wiedziałem, co muszę zrobić. Co chcę
zrobić. Przedyskutowałem to z Danielle, wszystko jej wytłumaczyłem.
Było i będzie jej bardzo ciężko się z tym pogodzić, ale
zrozumiała mnie. Postanowiłem oddać mu swoje serce. Nie będę
mógł być już przy tobie osobiście, pocieszać cię, kiedy
będzie ci źle, ale wiem, że sobie poradzisz. Będę się tobą
opiekował z góry i czuwał nad tobą.
Moje
serce bije teraz w ciele Zayna. Masz jakby nas obu w jednym ciele.
Moim ostatnim życzeniem jest, żebyś się nie smuciła i dobrze
opiekowała się Zaynem, chłopakami oraz Danielle, a także... moim
synkiem, którego ona nosi pod sercem. Niech wie, że jego
tatuś poświęcił się w imię miłości i przyjaźni i że bardzo
go kocha. Dziękuję ci za wszystkie wspólnie spędzone
chwilę. Cieszę się, że poznałem ciebie, chłopaków.
Pamiętaj o mnie.
Na
zawsze Twój przyjaciel
Liam
Łzy
cały czas obficie ciekły po jej policzkach. Wspominała jak
pocieszał ją i radził, kiedy miała problemy z fankami. Podczas
pobytu u koleżanki, poza Londynem odwiedził ją, pomógł.
Razem piekli ciastka, rzucali się mąką, a potem zajadali się
gorącymi łakociami. Potem Liama bolał brzuch, a ostrzegała go, że
nie ma jeść takich wypieków prosto z piekarnika. Uśmiechnęła
się na to wspomnienie. Potem razem wybierali zdjęcia i przywieszali
w pokoju Zayna. Pamiętała każdy szczegół, każdą chwilę
spędzoną z nim. To był jej najlepszy przyjaciel. Czasami w nocy,
kiedy wszyscy spali, szła na cmentarz i mówiła do niego.
Była pewna, że ją słyszy, chociaż nie może odpowiedzieć.
Opowiadała mu co się dzieje w domu, o jego małym synku, który
z dnia na dzień jest większy i słodszy, taki podobny do tatusia. W
ten sposób czuła, że nadal jest obok niej. Nagle ktoś
położył ręce na jej ramionach.
-
Może zejdziesz ze mną na dół do wszystkich? - zaproponował
Zayn.
-
Chętnie – odpowiedziała i obróciła się w jego kierunku.
Objął ją mocno ramionami, a ona wdychała jego perfumy. Słuchała
rytmu bicia jego serca, a w zasadzie serca Liama. Zeszli razem na
dół. Byli tam wszyscy. Niall, Louis, Harry, Danielle i mały
Tony. Miał już ponad 4 latka. Był uroczym dzieckiem.
-
Jaki był mój tatuś? - zapytał.
-
Twój tata był bardzo odważny. I musiał iść do nieba, żeby
pomóc swoim przyjaciołom. Pięknie śpiewał. Masz po nim
talent. Bardzo kocha twoją mamę i ciebie. Cały czas patrzy na was
i pilnuje – powiedziała mu Kasia.
-
Tęsknie za nim. Zawsze robił mi rano śniadania i pomagał szukać
spodni – powiedział Niall.
-
Pocieszał mnie po rozstaniu z Eleanor – wtrącił Louis.
-
Pożyczał mi swój żel do włosów, kiedy kończył się
mój – dodał Zayn.
-
Zawsze nas uspokajał, jak za mocno szaleliśmy. Był taki dobry i
opiekuńczy. Brakuje mi go – rzucił Harry.
-
Nie potrafię o nim zapomnieć. Zastanawiam się, czy kiedyś będę
u miała pokochać kogoś tak ja jego – powiedziała Danielle.
-
Poradzimy sobie wszyscy, bo on czuwa nad nami i nie pozwoli, żebyśmy
kiedykolwiek cierpieli, żeby stała nam się krzywda. Wiem to –
odparła Kasia. Po czym wszyscy zrobili grupowy uścisk. Rozsiedli
się na kanapach i włączyli ulubiony film Liama, a teraz również
jego syna „Toy Story”.
Chapter 17
No to ostatni rozdział :)
Wkrótce pojawi się epilog.
_________________________________________
Wkrótce pojawi się epilog.
_________________________________________
Zayn
długo nie wracał. Kasia zaczęła się martwić.
-
Może powinnam do niego zadzwonić? - zapytała.
-
Nie martw się. Na pewno wszystko jest w porządku. Może jest długa
kolejka w sklepie albo spotkał fanki i rozdaje im autografy –
uspokoiła ją Danielle.
-
No może masz rację – powiedziała. W tym momencie zadzwonił jej
telefon. Blondynka pomyślała, że to jej ukochany, ale na
wyświetlaczu pojawił się nieznany numer. Odebrała.
-
Halo? O Boże, nie wierze! - wybuchła niepohamowanym płaczem.
Komórka wypadła jej z ręki i potoczyła się po podłodze.
Kolana się pod nią ugięły i upadłaby na ziemię, gdyby nie to,
że Liam ją przytrzymał.
-
Co się stało?
-
Zayn.. Zayn.. on.. - słowa nie chciały przejść jej przez gardło.
Łzy cały czas ciurkiem ciekły po jej policzkach. - Miał
wypadek... jest w szpitalu...
-
Chłopcy zamówcie taksówkę i jedziemy tam. Kasiu, nie
płacz. Wszystko będzie dobrze – powiedziała Danielle i mocno
przytuliła dziewczynę.
Godzinę
później siedzieli pod salą. Nikt nie chciał im udzielić
informacji. Kasia nie przestawała płakać. Obwiniała się o to, że
nie pojechała z nim. Nagle podszedł do nich lekarz.
-
Jesteście rodziną pana Malika?
-
Nie, ja jestem jego dziewczyną – powiedziała załamana Kasia.
-
Stan pani chłopaka jest bardzo ciężki. Wszystko okaże się w
ciągu kilkunastu najbliższych godzin. Proszę jechać do domu,
odpocząć. Nie pomoże pani swojemu ukochanemu, siedząc tu i
marniejąc w oczach – oznajmił i poszedł do swojego gabinetu.
-
Pan doktor ma rację. Jedź do domu, prześpij się. Jak tylko coś
się zmieni od razu do ciebie zadzwonię. Obiecuję – powiedział
Liam i mocno przytulił blondynkę. Ona przyjęła propozycję i
udała się do domu.
Położyła
się w łóżku Zayna, przycisnęła do piersi bluzę pachnącą
jeszcze jego perfumami i płakała. Tak bardzo bała się, że go
straci. Nie wyobrażała sobie życia bez niego. Ciągle w jej głowie
kłębiły się straszne obrazy wypadku i ciężko rannego mulata.
Chociaż bardzo się starała, nie mogła wyprzeć ich z głowy, co
jeszcze bardziej wzmagało jej płacz. Nie zauważyła nawet, kiedy
ze zmęczenia zasnęła.
Nad
ranem, około 6 zerwała się z łóżka. Popatrzyła na
telefon – żadnej wiadomości od Liama. Czemu jeszcze nie
zadzwonił? - pomyślała. Ubrała się szybko, nie patrząc
nawet co zakłada na siebie. Nie obchodziło ją jak wygląda. Nie
była głodna. Chciała tylko jednego – być teraz przy Zaynie. Pół
godziny później wbiegła do szpitala, wjechała windą na 3
piętro i rozejrzała się. Zobaczyła śpiących w dziwnych
pozycjach przyjaciół. Jednak nie dostrzegła wśród
nich Liama. Kiedy podeszła bliżej, zobaczyła, że wyglądają
jakby płakali. Może stało się coś strasznego! - przeszło
jej przez myśl. Delikatnie ich szturchnęła. Pierwszy obudził się
Harry, a potem reszta.
-
Gdzie jest Liam? - zapytała spokojnie. Chłopcy spojrzeli po sobie
smutnym wzrokiem. Mocno zaciskali usta.
-
Gdzie jest Liam? - starała się nie panikować Kasia. - Powiedzcie
mi gdzie on jest! - krzyknęła i łzy pociekły po jej policzkach.
Podeszła do niej Danielle, przytuliły się i razem płakały.
Trwały w tym uścisku dłuższą chwilę.
-
Dani, powiedz mi co się stało? Czemu nie ma tutaj Liama? Przecież
powiedział mi, że będzie tu czuwał i da mi znać, jeśli coś się
zmieni.
-
Masz przeczytaj to. Wtedy wszystko zrozumiesz – powiedziała
dziewczyna Liama i podała Kasi list. Blondynka otworzyła go
trzęsącymi się rękami i powoli zaczęła czytać.
Droga
Kasiu!
Nie
wiem od czego zacząć. Jak ci to wszystko wyjaśnić. Może to co
napiszę, będzie trochę chaotyczne, ale mam mętlik w głowie. Nie
potrafię przelać na papier, tego co czuję. Od kiedy Zayn
przyprowadził cię pierwszy raz do domu, wiedziałem do razu, że
jesteś fajną dziewczyną. Idealną dla niego. Jesteś silna,
piękna, mądra. Udało ci się przezwyciężyć przykre wiadomości
od naszych fanek. Potrafisz wiele znieść. Mam nadzieję, że
również to, co chcę ci teraz powiedzieć. W nocy przyszedł
do nas lekarz. Oznajmił, że z Zaynem jest bardzo źle, potrzebuje
przeszczepu serca. Od razu wiedziałem, co muszę zrobić. Co chcę
zrobić. Przedyskutowałem to z Danielle, wszystko jej wytłumaczyłem.
Było i będzie jej bardzo ciężko się z tym pogodzić, ale
zrozumiała mnie. Postanowiłem oddać mu swoje serce. Nie będę
mógł być już przy tobie osobiście, pocieszać cię, kiedy
będzie ci źle, ale wiem, że sobie poradzisz. Będę się tobą
opiekował z góry i czuwał nad tobą.
Moje
serce bije teraz w ciele Zayna. Masz jakby nas obu w jednym ciele.
Moim ostatnim życzeniem jest, żebyś się nie smuciła i dobrze
opiekowała się Zaynem, chłopakami oraz Danielle, a także... moim
synkiem, którego ona nosi pod sercem. Niech wie, że jego
tatuś poświęcił się w imię miłości i przyjaźni i że bardzo
go kocha. Dziękuję ci za wszystkie wspólnie spędzone
chwilę. Cieszę się, że poznałem ciebie, chłopaków.
Pamiętaj o mnie.
Na
zawsze Twój przyjaciel
Liam
List
wypadł jej z ręki na podłogę. Nie mogła w to uwierzyć. Uważała,
że to ona powinna siedzieć tu całą noc, to ona powinna oddać
Zaynowi swoje serce. Nie Liam, nie jej przyjaciel, który miał
kochającą dziewczynę i spodziewał się dziecka o czym nawet nie
wiedziała. Łzy znowu pociekły po jej twarzy, kolejny raz rzeźbiąc
ślad na jej policzkach.
-
Dlaczego on to zrobił? Przecież... Czemu nie mówiliście, że
spodziewacie się dziecka?
-
Bo ja powiedziałam mu o tym dopiero dzisiaj w nocy... Jakoś sobie
poradzimy. Musimy... - powiedziała Dani i również zaczęła
płakać. Kasia wiedziała, że musi być teraz dla niej wsparciem.
-
Obiecuje Liam, że spełnię twoją prośbę – szepnęła i
pozwoliła Danielle wtulić się w nią. Czuła, że to będzie
bardzo ciężki okres w jej życiu, ale również, że sobie
poradzi, bo Liam w nią wierzy i czuwa nad nią z góry.
piątek, 8 lutego 2013
Chapter 16
Przewiduję jeszcze jeden rozdział i koniec ;)
A teraz macie następną część :)
_____________________________________________________
Louis
zszedł do kuchni. Zastał tam całujących się Kasię i Zayna.
-
Ugh... proszę, nie tutaj. Od tego jest pokój.
-
Nie przesadzaj. Też sobie kogoś znajdź – odpowiedział mu mulat
i wytknął język. - A tak poza tym wszystkiego najlepszego stary!
Dużo zdrowia, szczęścia, spełnienia marzeń i żebyś znalazł
sobie drugą połówkę, bo zaczynasz zrzędzić!
-
Wszystkiego najlepszego Louis i nie słuchaj tego głupka – dodała
Kasia i przytuliła chłopaka.
-
Dzięki za życzenia. Dziś wieczorem organizuję taką małą
imprezkę. Mam nadzieję, że będziecie.
-
Oczywiście, że tak. Z miłą chęcią – powiedziała blondynka.
-
No to się cieszę, a teraz skoro mam urodziny, to mam do was prośbę.
Idźcie się miziać gdzie indziej!-Kasia wybuchnęła śmiechem,
złapała Zayna za rękę i pociągnęła go do pokoju. Jak tylko się
tam znaleźli chłopak od razu przyciągnął ją do siebie. Położyli
się na łóżku i zaczęli całować. Mulat błądził rękami
po jej plecach, ramionach, a ona wplotła palce w jego włosy.
-
Kochanie – przerwała tą chwilę Kasia.
-
Tak?
-
Musimy kupić jakiś prezent Tomlinsonowi.
-
Tak w zasadzie to już mam coś dla niego – niechętnie wstał z
łóżka i podszedł do szafy. Kiedy ją otworzył, Kasia
wybuchnęła niepohamowanym śmiechem.
-
To jest ten prezent? - zapytała.
-
Tak. Wiesz, Louis lubi marchewki, więc postanowiłem kupić mu jedną
wielką pluszową.
-
Przecież to ma z 2 metry. Dziwnie mi się to... kojarzy. No ale na
pewno mu się spodoba – powiedziała i znów parsknęła
śmiechem.
-
Wiesz co kochanie? Masz kosmate myśli – wyszczerzył się Zayn.
-
Może troszkę – potwierdziła blondynka.
-
To może powinniśmy coś z tym zrobić? - powiedział seksownym
głosem chłopak. Ściągnął koszulkę i przybliżył się do
dziewczyny.
-
Może – odpowiedziała Kasia i pocałowała go w usta. Malik
odgarnął jej włosy z szyi i zaczął składać delikatne
pocałunki. W tym momencie do pokoju wparował Harry.
-
No stary! Puka się! - krzyknął Zayn.
-
Ups! Przepraszam. Trochę wam przeszkodziłem. Sorka. Może
trójkącik? - poruszył znacząco brwiami.
-
Nie? - odpowiedział lekko poirytowany mulat, a Kasia zachichotała.
- Chcesz coś czy tak tylko celowo wbiegłeś, żeby nam
przeszkodzić?
-
Tak w zasadzie to chciałem spytać... - Malik posłał mu groźne
spojrzenie. - W zasadzie to nic. Ja już lepiej pójdę –
powiedział i szybko zmył się spokoju.
-
To na czym skończyliśmy?
-
Zayn, wiesz, że cię kocham, ale muszę jechać do swojego
mieszkania po jakieś rzeczy, bo śpię u ciebie już od kilku dni i
nie mam w co się ubrać. Muszę się jakoś wystroić na tą
imprezę.
-
Jak dla mnie mogłabyś nic nie zakładać – pokazał ząbki w
uśmiechu.
-
Chyba jednak wolę coś na siebie założyć, wiesz.
-
No jak tam sobie chcesz.
-
Jesteś głupkiem – zaśmiała się Kasia.
-
No wiesz co? Obrażam się – powiedział Zayn i udał obrażonego.
-
Oj, nie obrażaj się. Jesteś moim kochanym głupkiem i bardzo mocno
cię kocham. Już się nie gniewaj – prosiła i przypieczętowała
to namiętnym pocałunkiem.
-
To chodź, zawiozę cię do twojego mieszkania – zaproponował
mulat. - Poczekaj tylko coś na siebie narzucę.
Kilka
godzin później impreza trwała w najlepsze. W salonie
siedzieli Harry, Niall, Liam ze swoją dziewczyną Danielle, Kasia,
Zayn i oczywiście solenizant. Louisowi bardzo spodobała się wielka
marchewka i szybko pobiegł ją schować do swojego pokoju. Od reszty
dostał dwie koszulki w paski, płytę swojego ulubionego zespołu i
film „Jak zostać królem”. Z wszystkiego bardzo się
cieszył. Kasia poznała Danielle i świetnie się z nią dogadywała
choć znały się zaledwie dwie godziny. Wspólnie plotkowały
o chłopakach, Dani opowiadała blondynce o swojej pracy i pasji do
tańczenia. W pewnym momencie zabrakło alkoholu. Zayn jako, że
jeszcze nie wypił ani kropelki zaproponował, że pojedzie do
sklepu.
-
Pojadę z tobą – zaproponowała Kasia.
-
Nie trzeba. To zajmie mi tylko chwilkę. Idź porozmawiaj z Danielle,
a nim się obejrzyj ja będę już z powrotem.
-
No dobrze – powiedziała i pocałowała go mocno. Był dla niej
wszystkim i chciała z nim spędzać każdą możliwą chwilę. W
jego towarzystwie czuła się ważna i potrzebna. Sprawiał, że
uśmiech pojawiał się na jej twarzy, a problemy się nie liczyły.
Zayn
odpalił samochód, włączył światła i odjechał z
podjazdu. Kierował się w stronę najbliższego z sklepu. Ruch nie
był zbyt duży. Zaparkował pod sklepem, szybko kupił potrzebne
produkty, żeby jak najszybciej znaleźć się z powrotem przy swojej
ukochanej. Był już prawie przy domu, gdy nagle na ulicę wyleciała
piłka a zaraz za nią wybiegła mała dziewczynka. Wiedział, że
nie zdąży wyhamować, więc szybko odbił samochodem w drugą
stronę. Pomimo małego ruchu, nie miał szczęścia i z naprzeciwka
nadjeżdżał z dużą szybkością samochód. Nie zdążył
nic zrobić. Można było słyszeć tylko pisk opon i huk
zderzających się samochodów, który rozniósł
się po ulicy.
Subskrybuj:
Posty (Atom)