niedziela, 13 stycznia 2013

Chapter 13

Wiem, miałam wstawić wczoraj nowy rozdział, ale miałam zastój. Nie mogłam nic napisać. Ale już jest ok więc łapcie kolejną część. I piszcie w komentarzach, czy się podoba. :)
_________________________________________________________


          Kiedy zjedli, była już 14, więc Kasia postanowiła zabrać Liama w swoje ulubione miejsce. Doszli tam w 10 minut. Chłopak powiedział tylko:
- Wow – przed nim rozciągała się piękna polana. Liście na drzewach powoli przybierały jesienne kolory. Zbliżała się kolejna pora roku i nie można było temu zaprzeczyć. Kawałek dalej płynęła powoli rzeka... a może szybko, nie wiem... Jako, że mieli ze sobą fioletowy koc w kratę, rozłożyli go na trawie i usiedli.
- Podziwiam cię wiesz?
- Mnie? Za co? - zdziwiła się blondynka.
- Jesteś z Zaynem pomimo tych przeciwności. Nasze fanki są trudne. Niektóre są bardzo wyrozumiałe, lubią nasze dziewczyny, wspierają nas. Inne z kolei są strasznie zaborcze i dziwne... wiedzą, że to raczej mało prawdopodobne, że kiedykolwiek będą z którymś z nas, a pomimo to, hejtują nasze dziewczyny. Są jeszcze tacy, którzy mówią, że są naszymi fanami, a kiedy tylko wyjdzie jakaś plotka, która zwykle jest nieprawdziwa, już nas nie lubią, wysyłają obraźliwe wiadomości. To jest bardzo przykre dla nas, ale nauczyliśmy się z tym radzić. Dla ciebie to jest nowość. Jednak jakoś sobie radzisz. Nie jedna dziewczyna by się załamała na twoim miejscu.
- Dziękuję, ale wydaje mi się, że to tylko na zewnątrz tak wygląda. Nie mówiłam tego nikomu, tym bardziej Zaynowi, żeby się nie martwił, ale często płaczę wieczorami. Bardzo za nim tęsknię i nie do końca umiem sobie z tym wszystkim poradzić. Chciałabym wrócić do Londynu, ale boję się. Nie chcę zostać napadnięta na ulicy przez jakąś waszą fankę. Wiem, że one są zdolne do wszystkiego. Chociaż już prawie nie dostaję takich wiadomości, mogę powiedzieć nawet, że piszą do mnie dziewczyny, pocieszają mnie, mówią, że nie mam się przejmować i proszą, żebym wróciła do Londynu i do Zayna, bo widzą, jak cierpi, kiedy nie ma mnie obok niego – dziewczyna uśmiechnęła się. Liam objął ją ramieniem, a ona położyła głowę na jego ramieniu.
- Wszystko się ułoży. Zobaczysz. Po prostu potrzebujesz czasu.
- Dziękuję. Nie chciałam rozmawiać o tym z Zaynem. Potem by się tylko przejmował. Jeszcze raz dziękuję, że mnie wysłuchałeś.
- Nie ma sprawy – uśmiechnął się do niej ciepło.
- Wiesz, tak naprawdę nigdy nie miałam prawdziwego przyjaciela. Kiedy mieszkałam w Polsce, miałam kilka koleżanek, jednak często się na nich zawodziłam. Nie wiem, czy jestem aż taka zła...
A do Anglii przeprowadziłam się dopiero jakiś czas temu i wy chłopcy jesteście moimi jedynymi znajomymi.
- Nie jesteś zła. Jesteś cudowna, a widocznie niektórzy nie potrafili tego docenić. Na mnie zawsze możesz liczyć. Jak będziesz miała jakiś problem, to dzwoń, a przyjadę od razu – powiedział Liam.
- Dziękuję – wreszcie czuła się lepiej. Wyżaliła się komuś, nie trzymała tego już dłużej w sobie. Posiedzieli jeszcze jakiś czas w ciszy, obserwując przyrodę, wsłuchując się w szum rzeki i oddając się rozmyślaniom.
- Chodźmy już do domu. Robi się chłodno. Jeszcze się przeziębisz – powiedział troskliwie brunet.
- Dobrze. Może upieczemy jakieś ciasteczka na podwieczorek? - zaproponowała Kasia.
- Świetny pomysł. To chodźmy.
            Pół godziny później cali od mąki i innych składników, czyścili kuchnię, w oczekiwaniu na ciasteczka, które piekły się już w piekarniku.
- Wiesz co, podjęłam decyzję. Jutro wracam do Londynu, więc może zostaniesz na noc i rano pojedziemy razem.
- Dobra. Cieszę się, że wracasz. Zayn będzie wniebowzięty.
- No bez przesady, ale nie mów mu nic. To będzie niespodzianka!
- Nie przesadzam. On szaleje za tobą. Taka prawda – Liam uśmiechnął się. - Obiecuję, że nic mu nie powiem! Słowo harcerza!
- Byłeś harcerzem? - zdziwiła się Kasia,
- Nie, ale tak się mówi. No nie?
- Nie wiem – dziewczyna zaczęła się śmiać. Przerwało jej pikanie piekarnika.
- Ciasteczka! - krzyknęli oboje i pobiegli je wyciągnąć, ciesząc się jak małe dzieci. Liam pierwszy chciał posmakować, więc szybko chwycił pierwsze z brzegu ciastko.
- Ał, ał, ał – zaczął piszczeć.
- No przecież to jest gorące, dopiero co wyjęte z piekarnika. Oszalałeś? A po drugie nie jest się takich gorących ciastek, bo potem będzie cię bolał brzuch.
- Nie przesadzaj!
- Tylko, żeby potem nie było, że cię nie ostrzegałam.
             Wieczorem chłopak leżał na kanapie i jęczał trzymając się za brzuch.
- A nie mówiłam – powiedziała blodynka.
- No dobra, miałaś rację. Pomóż mi jakoś – piszczał jak dziecko Liam.
- Masz tu tabletkę przeciwbólową i herbatę miętową. Powinno pomóc. Masz nauczkę na przyszłość, żeby słuchać rad innych i nie jeść gorących ciastek – Kasia zostawiła bruneta samego i poszła na górę. Wyciągnęła spod łóżka walizkę. Przygotowała sobie rzeczy na następny dzień, a resztę spakowała. O dziwo nie miała żadnych problemów z dopięciem torby. Cieszyła się, że dzięki temu wyjazdowi i przede wszystkim dzięki Liamowi poukłada sobie wszystko. Wreszcie mogła wrócić do Londynu, do Zayna i stawić czoła przeciwnościom. Była z siebie dumna.
            O 23 leżała już w łóżku, w piżamie i myślała o tym, co przyniosą następne dni. Pierwszy raz od dłuższego czasu, nie bała się. Zaczęła optymistycznie patrzeć na świat. Była pewna, że wszystko będzie dobrze. Obok niej na podłodze Liam smacznie chrapał. Szturchnęła go lekko nogą, żeby przestał, co poskutkowało, odwróciła się na drugi bok i szybko zasnęła.
***
I jak? Może być? Jest nawet dość długa. Mam nadzieję, że się podoba.
Buziaki xx ;)

1 komentarz: